Dołącz do nas i zasil grono studentów lub pracowników! » Przekonaj się jak wygląda życie w college'u. » Zapoznaj się z odpowiednimi zakładkami! » Aplikuj już teraz!

123Witamy wszystkich serdecznie na River Falls University of Spokane i zachęcamy do zapisów. Życzymy Wam udanej zabawy, mnóstwa weny i wielu ciekawych wątków. Uprzedzamy, że blog jest jeszcze w fazie przygotowań, więc wszelkie ewentualne problemy należy niezwłocznie zgłaszać pod zakładką administracja. Nasz szablon został przystosowany do przeglądarki Firefox i nie posiada wersji mobilnej.
[10.06.2018] lista obecności
Na blogu pojawiła się kolejna Lista Obecności.

[23.05.2018] post organizacyjny
Na blogu pojawił się już pierwszy post organizacyjny.

[05.05.2018] lista obecności
Na blogu pojawiła się już pierwsza Lista Obecności. → ZAKOŃCZONA.

[23.04.2018] nowe ogłoszenie
Zasada komentarzy właśnie weszła w życie.

[20.04.2018] otwarcie bloga
Zapraszamy do zapisów! Potrzeba nam zarówno studentów, jak i pracowników!

...

Spokane, Waszyngton
maj, rok 2018, semestr wiosenny, 17°C,
prognoza: przelotne opady deszczu
W związku ze spadkiem aktywności oraz zainteresowania autorów blog River Falls University zostaje oficjalnie zawieszony. Oczywiście wątki, które chętne osoby wciąż rozgrywają mogą toczyć się dalej, Administracja nie będzie w nie ingerować. Wiedzcie, że żyjemy i życzymy Wam wszystkim udanej zabawy! ;)

5 maja 2018


Bohemian rhapsody

Nadiya “Nadia” Aristova
Love all, trust a few, do wrong to none.
stypendium naukowesamotny wilkAlina Kovalenko
Wasze spojrzenia krzyżują się zupełnie przypadkiem. Ty tęsknie spoglądasz w stronę zegara zawieszonego nad drzwiami sali wykładowej, ona natomiast odwraca się od okna, za którym rozkwita wiosna. Jest inna, zauważasz to od razu w sposobie, w jakim się do Ciebie uśmiecha, bądź też w fakcie, że uśmiecha się do Ciebie w ogóle – w końcu widzisz ją po raz pierwszy w życiu i jesteś niemal pewien, że ona Ciebie również. To zdaje się jej jednak nie przeszkadzać, jest na tyle otwarta, by podzielić się z Tobą odrobiną swoich uczuć, cząstką radości, którą Ty zachowałbyś dla przyjaciół, a przynajmniej znajomych.
Jesteś skonsternowany, a ona to zauważa. Wydaje Ci się, że spłoszona odwróci spojrzenie, wygląda na taką, jednak nic podobnego się nie dzieje. Zamiast uciec przed Tobą wzrokiem, spogląda spod grzywki i uśmiecha się odrobinę szerzej, jakbyś to Ty zachował się nieszablonowo i czymś ją rozbawił. Mimowolnie podciągasz kraniec ust, bo jest w tym coś zaraźliwego, jakaś rozbrajająca szczerość. Przyglądacie się sobie jeszcze przez ulotną chwilę, a zaraz potem widzisz, jak ułagadza rysy twarzy i wraca uwagą do wykładowcy na mównicy. Podążasz jej śladem, bo na chwilę przestało zajmować Cię, jak bardzo nudny jest lektorat i jak śpieszysz się na umówione spotkanie w kręgielni.
Dziwna, myślisz sobie zamiast tego, wciąż z cieniem uśmiechu na wargach.
Dziwny, myśli ona, tak samo ciepło.
***
Dziwisz się, gdy rzuca Ci się w oczy po raz drugi tego samego dnia, choć wcale nie powinna - wszystko w niej jest do bólu zwyczajnie, za wyjątkiem koloru włosów. Siedzi pod drzewem, skryta w cieniu jego konarów i szczególnie Cię to nie zastanawia, bowiem jej skóra jest blada jak świeżo otynkowana ściana. Rozumiesz, że najprawdopodobniej unika poparzeń słonecznych, na jej miejscu postąpiłbyś tak samo.
Tym razem tylko Ty ją widzisz, ona jest zbyt pochłonięta bazgraniem czegoś w swoim zeszycie, więc nie krępujesz się i przeciągacz po niej wzrokiem. Po miedzianych włosach, które iskrzą się blaskiem płomieni, ilekroć wiązka słonecznego światła przedrze się przez gęstwinę zieleni nad jej głową; po delikatnie ściągniętych w skupieniu lisich brwiach i uroczo zmarszczonym, usianym tysiącem piegów nosie. Zrywa się delikatny wiatr, porusza liśćmi, w zagłębiach jej policzków toczy się fascynująca gra świateł. Co jakiś czas podnosi spojrzenie znad kajetu i wtedy zdajesz sobie sprawę z tego, że długopis w jej dłoni jest rzeczywiście ołówkiem, a ona sama szkicuje, zamiast pisać. Rozglądasz się, próbując odnaleźć to, co według niej jest warte uwiecznienia, ale szybko się poddajesz. Nic nie wpada Ci w oko. W końcu tutejsza panorama to Twoja codzienność, z którą zdążyłeś się oswoić.
Oczyma wędrujesz znów do jej twarzy i uśmiechasz się wąsko, gdy zauważasz, że chcąc zaciągnąć pukiel włosów za ucho, zostawia pod powieką smugę węgla. Dopiero teraz zauważasz pierzasty cień rzucany przez rzęsy, a także całkowity brak makijażu, nie odczuwasz jednak uczucia braku - ona tego po prostu nie potrzebuje i masz nadzieję, że jest tego świadoma.
W pewnej chwili spogląda w ekran leżącego nieopodal telefonu. Zamyka zeszyt, pakuje się i czym prędzej kieruje na następne zajęcia. Dopiero wtedy przypominasz sobie o własnych, bo po raz kolejny na chwilę się przy niej zapomniałeś. Nikomu się nie przyznasz, ale odrobinę żałujesz, że tylko na chwilę i skrycie cieszysz wiedząc, że chodzisz z nią na przynajmniej jeden wykład.
Jest inna, w ten pozytywny, absorbujący uwagę sposób i dlatego spojrzysz na nią jeszcze nie raz, choćby tylko po to, by móc odwzajemniać jej uśmiech.

POWIĄZANIA                                                                                              WIĘCEJ

data i miejsce urodzenia 03/07/1999 » Czechy » Hřensko
status materialny uboga
orientacja nieokreślona
rok i kierunek studiów I rok » grafika komputerowa
miejsce zamieszkania akademik północny » parter » pokój nr 7
zawód i miejsce pracy kelnerka w Starbucks (pół etatu) 
Cześć, hej i dobry! Wracam do Was po pewnej przerwie, nieco zardzewiałam, ale szybko się naoliwię (mam nadzieję). Nadia to taka pozytywna postać podszyta nitką komizmu, potrzebowałam spróbować z czymś nowym. Ona sama nie jest nadto wyskokowa, za to ja wręcz przeciwnie i chętnie popchnę ją do wyjścia ze swojej strefy komfortu w każdym znaczeniu tego sformułowania - poważnie, róbcie z nią co chcecie, tylko nie zabijcie. Zacznijmy od czterech wątków, potem zobaczę, czy pozwolę sobie na więcej a chrzanić to, biorę wszystko (najchętniej jakieś panie, bo panów już się nazbierało, ale nie pogardzę nikim). W karcie schowałam kilka perełek, warto zajrzeć, generalnie warto zaglądać, bo nie jestem zadowolona z całokształtu i z pewnością będę jeszcze pracować nad jej formą. Powiązania w trakcie rozwoju, zakładka "Więcej" jest obszerna, ale niech to nie zniechęca: w końcu diabeł tkwi w szczegółach.
Aktualnie tworzę z: Matthew Reeves (♫), Mason Hayes (🐺), Archibald Langham (🐎), Abigail Smith (♥), Austin Maxwell (?)  
Let's get the party started!

18 komentarzy:

  1. [NAAADIIIIAAA ^-^ *-* ona jest taka wspaniała, taka do kochania, Matty ją ukocha! I jeszcze tak urokliwie ją opisałaś, aż chciałoby się do niej uśmiechać, no. Będą razem się na parkiecie wygłupiać. Wątek już mamy zaklepany, także na dniach podeślę Ci począteczek. UUHUHUHU tak dobrze ją tu widzieć w końcu! :]] ]

    No chyba się muszę się podpisywać

    OdpowiedzUsuń
  2. [no i super że nareszcie jesteście ! ♡ my ją chętnie z Abi porwiemy ;)
    Nie dziwię się, że karta będzie dopracowywana, postać najczęściej rozwija się w wątkach i czasami zmienia się całe jej założenie z czasem, ale tu w żadnym wypadku nie masz powodów do bycia niezadowoloną ;)
    Tak się zastanawiam.... czy z uszkodzonym błędnikiem da radę wyrobić prawo jazdy? xddd w sumie chętnie bym to wykorzystała, jakieś standardowe wylewanie kawy na klientów, albo drinków na imprezie ;) Abi chyba ma wystarczającą ilość bluzek, żeby kilka poświęcić :3
    Baw się dobrze i juz nie znikaj :*]


    ABIGAIL

    OdpowiedzUsuń
  3. Westchnął z rezygnacją, gdy Nate zagrodził mu drogę nim zdążył po cichu ewakuować się z Sali i posłusznie ruszył z nim wzdłuż korytarza jedynie dla świętego spokoju. Nie chciał kolejnego wykładu o swoim zdystansowaniu i olewaniu kumpli w potrzebie… Nawet jeśli obecnie każdy z nich radził sobie całkiem nieźle i jego interwencja wcale nie była potrzebna. Pokręcił głową, gdy chwilę później dołączyli do nich skłóceni Hunter i Bishop. Od rana mieli jakiś problem i spierali się przy byle okazji, a chociaż Mason domyślał się w czym rzecz, wolał to zignorować niż upewniać się w swoich obawach. Liczyło się tylko to, że sprawa nie dotyczyła jego i nie musiał się w nią osobiście angażować. Obiecał sobie, że jeśli jeszcze raz da się wciągnąć w ich bezsensowne przepychanki, pozwoli Thomasowi sprać sobie dupsko na ringu w przyszły czwarte.
    — Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
    Nate zerknął na niego podejrzliwie i zawył z frustracją, gdy Hayes pokręcił przecząco głową. Nie widział sensu w mydleniu dzieciakowi oczu, bo wcale nie krył się ze swoim niezadowoleniem. Nie chciał jeść obiadu w stołówce i szedł tam tylko dlatego, że wiedział jak bardzo jego przyjaciel może być upierdliwy w razie odmowy. Mieli się tam spotkać z Kaspianem, ale nawet ta informacja nie była w stanie poprawić mu nastroju.
    Nie spodziewał się, że kilka sekund później jego problem sam się rozwiąże. No dobrze, może niezupełnie sam.
    Tym razem słowa Nathaniela były na tyle interesujące, że Mason skupił na nim całą swoją uwagę. Nie do końca rozumiał co blondyn miał na myśli, ale sekundę później zsunął się spojrzeniem na kartkę w jego dłoni i zmarszczył brwi. Co to miało niby znaczyć?
    Zanim jednak nachylił się by zerknąć na zawartość papieru, rysunek przechwycił Hunter.
    — O czym ty pier… — urwał gwałtownie, gdy podążył za spojrzeniem Nate’a i natrafił na czerwoną, dziewczęcą twarz. Przydługa grzywa opadała nieznajomej na oczy, ale zdawała się tym zupełnie nie przejmować. Co więcej, najwyraźniej osiągnęła mistrzostwo w wykorzystywaniu jej jako pierwszej linii obrony przed wścibskimi spojrzeniami.
    Hayes niemal uśmiechnął się na to odkrycie. Niemal. Zaraz potem przyjrzał jej się uważniej. Nie przypominała dziewczyn stąd i to wcale nie w negatywnym sensie. Jej rude włosy wyglądały na całkowicie naturalne, a blada skóra prawdopodobnie nigdy nie miała kontaktu z solarium. Błądziła wzrokiem jakby nie do końca wiedząc, co ze sobą zrobić.
    Obcokrajowiec z wymiany?
    — Zbastuj trochę — warknął, wpychając kumplowi łokieć między żebra, by się uspokoił i wyrwał kartkę z rąk rechotającego Bishopa. Jak tak dalej pójdzie ściągną na siebie uwagę całego korytarza, a to ostatnie (poza obiadem na stołówce oczywiście), na co Mason miał teraz ochotę. — Tak się składa, że nawet moja dupa byłaby lepszą interpretacją twojej twarzy, palancie.
    W czasie, kiedy Hunter i Bishop parskali śmiechem, jednocześnie przyznając mu rację, mógł się wreszcie przyjrzeć rysunkowi. Przez kilka sekund gapił się na kartkę aż w kocu zdał sobie sprawę, że linie na papierze faktycznie składają się na jego twarz i poderwał gwałtownie głowę, by odszukać wzrokiem nieznajomą. Niestety, dziewczyna właśnie ewakuowała się poza zasięg jego oczu, wtapiając się w tłum studentów.
    — Hej, zaczekaj!
    Zaklął pod nosem, kiedy rudzielec zniknął za zakrętem i zerknął w kierunku kumpli, którzy najwyraźniej świetnie się bawili, obrzucając się teraz wyzwiskami. Naprawdę, czasem wydawało mu się, że m do czynienia z dziećmi. Nie zastanawiając się nad tym dłużej ruszył za dziewczyną.
    — Mase, stary, co ty robisz? — Nate najwyraźniej i tym razem nie zamierzał pozwolić mu się tak po prostu wymknąć.
    Miał pecha, ponieważ teraz Hayes miał już jakąś wymówkę, by opóźnić swoją publiczną egzekucję w akademiku przynajmniej o kilka minut. Zawsze to coś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Spotkamy się na miejscu, tylko naprawię co spieprzyłeś — rzucił w odpowiedzi i pognał za uciekinierką uważając, by nie pognieść kartki. Chwilę mu zajęło zlokalizowanie w tłumie na dziedzińcu jej rudej czupryny. Była dużo drobniejsza i wyglądała na młodszą od niego, mała też krótsze nogi, więc dogonienie jej nie stanowiło dla niego żadnego wyzwania.
      — Naprawdę to narysowałaś? — zagadnął, gdy wreszcie zrównał z nią krok. Nie spoglądał je
      jednak na nią i jedynie kroczył przed siebie tuż obok, niemal dotykając jej ramienia.


      Mason Hayes

      Usuń
  4. [Heloł, cześka, witam bardzo serdecznie! Bezczelnie podglądałam jak Nadia tworzyła się w wersjach roboczych, bo jak tu nie podglądać pańci, która pochodzi z naszych ukochanych, słowiańskich stron? Panna Aristova naprawdę wydaje się taką kochaną śmieszką, przez co też boję się, że moja Maya mogłaby ją nastraszyć lub jeszcze zrobić jej krzywdę. Na wątek jednak jestem bardzo chętna, bo w końcu nasze pańcie z pochodzenia są dosyć podobne, więc fajnie byłoby coś napisać. Życzę Ci dużo dobrej zabawy, ciekawych, superaśnych wątków i zostań z nami jak najdłużej!]

    Maya Bezrukova

    OdpowiedzUsuń
  5. [U, yas, jestem jak najbardziej za, tym bardziej, że Maya uwielbia kręcić niemalże z każdym i chętnie się trochę Nadią sama pobawi. Karmienie jak najbardziej wchodzi w grę, a że kotki są super, to fajnie byłoby od tego zacząć. Maya mogłaby się nieźle wkurzyć, gdyby zobaczyła, że jakaś inna dziewczyna odbiera jej zajęcie, bo to ona karmi kotki na terenie uniwerku i kampusu. Potem mogłyby spotkać się chociażby w łazience, bo tam się największe hity dzieją *life is strange still in my mind* i pewnie wtedy Maya rzuciłaby Nadii prosto z mostu, że ona widzi, że ruda jest jakaś taka nieśmiała i że może warto to zmienić. No i jeszcze gdyby dowiedziała się, że Nadia jest z Czech, to już w ogóle poczułaby taki obowiązek ogarnięcia panny Aristovej w terenie. W sumie, jak teraz sobie myślę, to na kotkach można by relację naszych dziewczyn oprzeć, ale sam wątek zacząć już później, jak rzeczywiście pójdą gdzieś w miasto. A w mieście, późno w nocy, może się już zdarzyć wszystko tbh. xD]

    Maya

    OdpowiedzUsuń
  6. [Powiem Ci, że osobiście mam z Nadią kilka wspólnych cech! Tak poza tym, to Ci fajna ona wyszła, i czekam (nie)cierpliwie na zaczęcie! <3]

    Archibald Langham

    OdpowiedzUsuń
  7. [ I jesteśmy C: ]

    -Od dwóch tygodni mnie tu ciągasz. Jak wszystkie oszczędności wydasz na te kawy to nie będziesz jej później miał za co kwiatów kupić. A to w tym dobrym scenariuszu, bo zawsze możesz się jeszcze wykruszyć z całej kasy i nie będziesz miał za co kupować jedzenia, na mnie nie licz; warzywa dopiero zasadziłem. - Spojrzał na kolegę z groźnie przymrużonymi oczami, a po chwili zatrzymał go tuż przed wejściem do Starbucksa. -Dasz radę, to proste, uśmiechniesz się ładnie, przywitasz, skomplementujesz ją i spytasz o numer. - Zamilkł nadal trzymając dłonie na barkach kolegi. - Pomiń komplement, zagadaj jakoś, coś neutralnego najlepiej, ewentualnie coś o niej. Liczę na ciebie, twój portfel na ciebie liczy. - Po tych słowach obrócił kolegę i poklepał go po barku za nim dał mu lekkie pchnięcie odchodząc o kilka kroków w bok. Jim jeszcze spojrzał na niego jakby niepewnie na co Matty uśmiechnął się szeroko i dał mu kciuki w górę.
    Ruchu prawie nie było, jak to w tych godzinach. Jeszcze chwilę obserwował kolegę za nim rozejrzał się dookoła i wybrał miejsce przy stole. Klapnął na nie wzdychając nieco i wsunął deskorolkę pod siedzenie, żeby przypadkiem nie plątała się nikomu pod nogami. Znów podniósł wzrok żeby spojrzeć jak Jimmy sobie radzi, ale wtedy zobaczył jak kolega cały spięty idzie w jego kierunku i równie sztywno siada przy stole.
    -Patrzy na mnie?
    -Co?
    -Czy ona na mnie patrzy?
    Matty zerknął w stronę dziewczyny, która zajęta była realizowaniem kolejnego zamówienia. -Nie? Co zrobiłeś?
    -Spartoliłem to, stary. Zacząłem się tak dukać, że jedyne co w końcu ze mnie wyszło jak już się poddałem to średnia kawa.
    -Jesteś beznadziejny. - Reeves pokręcił głową, ale z przyjaznym uśmiechem na twarzy, wypatrując kiedy ich zamówienie tu dotrze. - Ale sprawa jeszcze nie jest stracona.
    Wtedy do ich stolika podeszła rudowłosa piękność. Miała niewinne, delikatne rysy twarzy i urocze piegi. Chyba nie widział jej tu wcześniej, pewnie była nowa, pewnie z pierwszego roku, pomyślał i uśmiechnął się do niej szeroko, obnażając białe kiełki. Wtedy jego spojrzenie spadło na jej naszyjnik, a oczy jakby błysnęły. Za nim dziewczyna zdążyła się odezwać wypalił.
    -Paragon, Jimmy dobrze trafiliśmy. - Dał koledze spojrzenie typu ‘Nie martw się, wiem co robię’. - Pomożesz nam, prawda? Nie do końca ma to coś wspólnego z moralnością, ale to byłby taki akt dobroci, a w końcu status zobowiązuje. - Ruchem głowy wskazał na jej naszyjnik. - Drobnostka. - Dodał jeszcze i wziął kawę z tacki którą trzymała w dłoniach, i kubek podał koledze, prawie nie odrywając od niej wzorku. - Ten tu nie ma odwagi żeby zagadać do koleżanki przy kasie. - Kiwnął do kolegi. - Mogłabyś przekazać jej tylko jego numer? Albo nawet lepiej, gdybyś mogła spytać czy podzieliłaby się swoim? Ręczę za niego. - Poklepał kolegę po ramieniu. - Nieśmiały, ale dobry chłopak. - Zerknął na kolegę. - Czasami trochę niemrawy, ale nadrabia intelektem. -
    -No dzięki Matty. - Chłopak mruknął z ustami przy kubku.
    -To co? - Uśmiechnął się już lżej zmniejszając trochę intensywność swojej obecności. - A tak w ogóle, która jest twoja ‘go to’ klasa? - Zagadnął jeszcze szybko nawiązując po raz kolejny do Mass Effect, trochę cichszym głosem, jakby to mogło sprawić, że pytanie nie przejdzie do domyślnego oficjalnego rejestru.

    Matty

    OdpowiedzUsuń
  8. [Nie wiem co napisać, może tylko napisze, że nie rozumiem jak można się podkochiwać w Garrusie (chociaż moja koleżanka się w nim podkochuje)...no. Nie jest to na tyle, co chciałem napisać, bo miałem zamiar dodać jeszcze, że pani jest naprawdę ciekawa i chcę życzyć weny oraz mnóstwa wątków :D]

    Martin

    OdpowiedzUsuń
  9. Już w momencie, w którym zadał to pytanie wiedział, jak bardzo bezsensowne było. Rysunek przecież wypadł z jej teczki, a dziewczyna nawet nie próbowała się tego wypierać… Oczywiście, że naprawdę go narysowała. Przez chwilę spodziewał się, że rudzielec wyśmieje jego głupotę, więc był tym bardziej zaskoczony, gdy nieznajoma zaczęła go przepraszać. Jego wzrok natychmiast skupił się na jej twarzy, a gdy odkrył, że jego towarzyszka się zatrzymała także zastygł w miejscu. Przyglądał się jej przez moment marszcząc nieelegancko brwi, a potem pokręcił głową z dezaprobatą.
    — Co za bzdura, nie musisz mnie przepraszać — wtrącił, ale nieznajoma najwyraźniej niewiele sobie z tego robiła. Wypluwała z siebie kolejne wytłumaczenia, a jej akcent dziwnie zlewał niektóre wyrazy i Mason musiał się naprawdę skupić, by uchwycić ich sens.
    — Zamrozić? — powtórzył z powątpiewaniem, unosząc nieznacznie jedną brew w akcie niemej konsternacji. Szukał w głowie słów, którymi mógłby zastąpić to jedno konkretne, by całe zdanie nabrało odpowiedniego znaczenia.
    Instynktownie zerknął na rysunek w swojej dłoni. O co jej chodziło?
    — Uchwycić i utrwalić? — podsunął.
    Nie robił tego złośliwie i nie nabijał się z rudzielca chociaż co drugi na jego miejscu zapewne tak by zrobił. Hayes jednak chciał jej po prostu pomóc choćby z tego względu, że jego durni kumple podśmiewali się ze szkicu i nieznajomej prawdopodobnie wyłącznie z jego powodu.
    Przez kolejną chwilę milczał, śledząc wzrokiem jej twarz i sylwetkę, by następnie zlustrować wzrokiem otoczenie. Kilka par oczu wgapiało się w nich w zaciekawieniu, na co skrzywił się gwałtownie i momentalnie zesztywniał. Wolną dłonią sięgnął do pleców dziewczyny i popchnął ją delikatnie do przodu chcąc by na powrót podjęła marsz. Zaraz potem zabrał rękę spomiędzy jej łopatek i wyciągnął w jej stronę swój portret, ale bynajmniej nie po to, by jej go oddać.
    — Nie mam prawa cię ograniczać — westchnął i skierował się w kierunku akademika. Znów patrzył przed siebie, ale zerkał w stronę towarzyszki chcąc wybadać jej reakcję. — Zresztą… Zamierzam to zatrzymać, więc będziesz musiała narysować sobie nowy — mruknął i ostatecznie zamilkł.


    Mason Hayes

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie przyznał tego głośno, ale odrobinę mu ulżyło, gdy dziewczyna nie zareagowała złością ani irytacją, a zamiast tego wydawała się wdzięczą za tą drobną podpowiedź. Wiedział, że Rudzielec prędzej czy później usłyszy coś na jego temat i z jakiegoś powodu nie chciał, by pierwszym co sama o nim pomyśli było „to ten gbur, co się ze mnie naśmiewał” albo coś w ten deseń. Zabawne, ale właśnie słowo gbur wydawało mu się w jej ustach najbardziej prawdopodobne. Nawet jeśli on sam (a także większość studentów) użyłby o wiele mniej kulturalnych słów, nieznajoma nie wyglądała mu na kogoś, kto rzucałby kurwą na prawo i lewo.
    — Tak łatwo nie będzie — oznajmił w odpowiedzi na zawoalowaną propozycję objęcia posady modela. Gdyby tylko Nate, Kaspian albo któryś z jego kumpli o tym usłyszeli prawdopodobnie nie miałby życia przez następne kilka miesięcy. Nieznajoma zresztą pewnie też nie. Nie chodziło nawet o to, że czułby się tym faktem zawstydzony, po prostu niektórzy mieli to do siebie, że nie wiedzieli kiedy się opanować. Poza tym Hayes miał na głowie ciekawsze rzeczy do roboty niż trwanie w miejscu jako żywa rzeźba przez kilka godzin.
    Mimo wszystko wykrzywił usta w rozbawieniu, kiedy znów na nią zerknął, by wiedziała, że i tym razem nie chciał jej urazić. Zsunął z ramienia swój plecak, wyciągnął z jego wnętrza jakąś teczkę i schował do niej rysunek, by się nie pogniótł. Nie wiedział jeszcze co z nim zrobi, ale nie chciał go niszczyć.
    — Chcę go zatrzymać, bo mi się podoba — odpowiedział zgodnie z prawdą i uniósł dłoń, by rozmasować sobie obolały kark. Nie kłamał, portret był świetny i trzeba było przyznać, że dziewczyna ma talent. Nie zrobił tego jednak na głos, a zamiast tego zaśmiał się pod nosem i pokręcił głową z wyraźną dezaprobatą. — Chociaż nie ukrywam, że mogłabyś mieć trochę nieprzyjemności, gdyby dobrała się do niego któraś z tych harpii — przyznał i zaraz spoważniał.
    Wciąż kierował ich w stronę akademików nie zastanawiając się nad tym, czy Rudzielec właśnie tam wcześniej zmierzał.
    — Dlatego zrób coś dla mnie i lepiej pilnuj tych rysunków, nawet jeśli będą przedstawiały kogoś innego… — mruknął, przenosząc spojrzenie na ścieżkę. — Studentki potrafią być naprawdę nieprzyjemne — dodał, wciskając dłonie do kieszeni jeansów. — Niektóre z nich to prawdziwe suki.
    Nie był pewien dlaczego jej o tym mówi. Chyba po prostu pamiętał jeszcze swoje pierwsze lata liceum, gdzie ludzie czepiali się go tylko dlatego, że czymś się od nich różnił. On załatwił to pięściami, ale Rudzielec będzie musiał poradzić sobie inaczej. Im wcześniej, tym lepiej.


    Mason Hayes

    OdpowiedzUsuń
  11. [Chwilowo nie mam gdzie odpisac, wiec wspomne to tylko, ze w takim razie czekam na Chevy niecierpliwie. :D]

    Xander

    OdpowiedzUsuń
  12. [bez dalszego marnowania czasu, zaczynam <3 na imprezę przyjdzie czas ;) ]

    Wspięła się na palce, by ponad ułożonymi na witrynie ekspozycjami zeszytów, kredek, piór wiecznych i atlasów dostrzec wnętrze sklepu z artykułami papierniczymi. Musiała się uzbroić w zapas wkłądów do segregatora, a tylko tu w całym Spokane mieli taki wybór kartki z kolorowymi marginesami, które pomagały jej w organizacji swoich notatek. Niestety osoba stojąca za kasą nieszczególnie przepadała za Smith, szczególnie po tym, jak opisała w lokalnej gazecie jej dość bezczelne postępowanie względem swojego psa. Bo Abi nie cierpiała zarozumialców, osób znęcających się nad zwierzętami i kłamczuchów i mimo iz zwykle była taktowna, to nie hamowała się przed udowodnieniem złego postepowania osobom z tych trzech grup społęcznych.
    Ostatnio gdy przechodziła tą ulicą w drodze powrotnej do akademika po skończonej pracy w redakcji za rogiem,także tu zaszła. Ale wtedy nawet nie zdązyła powiedzieć dzień dobry, a właścicielka sklepu już kazała jej się wynosić. Dziś już miała ostatnie kartki, na których coś mogła zapisac i była zdesperowana! Może ten rok był nie tylko kolejnym, ale i cięższym kiedy wciąż gdzieś biegła, próbując rozciągnąć swoją dobe o dodatkowe kilka godzin? Może to obowiązki, które wciąż dobierała do tych, których ciężar mocno osiadł na jej wątłych ramionach, przysłaniały jej, co dzieje sie wokół, bo kolorowe marginesy nie były najwazniejsze!?
    Gdy upewniła się, że prócz sklepikarki jest w środku jeszcze inna osoba, wyciągneła z torby portfel i przekroczyła próg lokalu, krzywiąc się na dźwiek piszczałki, jaka oznajmiała jej przybycie. Podeszła od razu do kasy i skazała na komplet ośmiu róznokolorowych wkładów do segregatora, prosząc od razu od dwa.
    - Pani jest na prawde bezczelna! Że też jeszcze się tu pani pojawia! - usłyszała i katem oka dostrzegła, że obok stoi młoda dziewczyna z rudawą czupryną. Do jej uszu dobiegł szelest folii, gdy mimo swojego oburzenia sklepikarka postanowiła zaszczycić ją swoim produktem i jej go sprzedać.
    - Lepiej jej nie podpadać - mruknęła cicho do rudej i uśmiechając się wymownie do kasjerki, zapłaciła za karteczki drogocenne jak złoto, po czym wyszła przed sklep, czmychając z wnetrza jak z procy. Nie uszła jednak daleko, bo chowając portfel do plecaka dostrzegła w nim brak karty do biblioteki miejskiej. Wróciła więc pod sklepik, lecz nie weszła drugi raz do środka. Zaczekała, aż klientka, która była za nią także się wyłoni i zaraz ją zaczepiła.
    - Przepraszam... czy nie widziałaś w środku na podłodze jakiejś karty?
    Na pewno zostawiłam swoją , a raczej... jak wejde, mogę już nie wyjść - z miną zbitej kozy [xD co to nie wiem buhaha!]wpatrywała się w dziewczyne, jakby w nadziei, że ta sama zaoferuje sprawdzenie, czy zguba Abi nie znajduje się w sklepie.

    Abigail

    OdpowiedzUsuń
  13. Już długo nie miał chwili dla siebie. Jego grafik wbrew pozorom był bardzo napięty, bo już sam kierunek studiów wymagał od niego poświęcenia, zabierając mnóstwo czasu, a mimo to Archibald postanowił obciążyć swoje barki jeszcze innymi obowiązkami. Prawdę powiedziawszy, uczenie dzieciaków jazdy konnej było raczej frajdą, niż utrapieniem, bo wszystko odbywało się w ramach czystej rekreacji. Bogate rodziny nierzadko w ten sposób pozbywały się problemu dotyczącego opieki nad dziećmi, bo jazda konna, czy samo obcowanie z końmi było dość ciekawym zajęciem dla dzieci w wieku około dwunastu lat. Trud wzrastał, jeśli była mowa o tych uczniach, którzy w tym sporcie naprawdę chcieli coś osiągnąć, bo wtedy w grę wchodził profesjonalizm i prawdziwa nauka. Zaś kolejnym obowiązkiem był udział Archibalda w łyżwiarstwie figurowym, które osobiście brał bardzo na poważnie. Nie było to tylko chwilowe zainteresowanie, bo z numerem jeden jeździ odkąd rozpoczął naukę na uniwersytecie, toteż treningom musiał poświęcać odpowiednią ilość siebie, jeśli chciał umiejętności rozwijać. Poza tym, miał jakieś swoje widzimisię – siłownia od czasu do czasu, spotkania z przyjaciółmi, sen... To wszystko wymagało czasu, natomiast w tym okresie doba było stanowczo za krótka. A niedawno został namówiony na funkcję skarbnika w bractwie i już w ogóle pluł sobie za to w brodę, bo musiał trzymać pieczę nad czymś tak ulotnym jak pieniądze. On sam nie wydawał wprawdzie wiele, a nawet miał jakąś manię oszczędzania, nabytą u siebie na wsi, więc starał się wydatki kontrolować, ale w towarzystwie studenckim kontrola nie miała racji bytu. Imprezy, które organizowali ludzie z bractwa, nierzadko przekraczały dozwolony budżet, dlatego Archibald jako skarbnik musiał bić kolegów po łapach i często kiwać do nich palcem. Niekiedy miał wrażenie, że gdyby nie jego upór, sejf Phi Sigma Pi świeciłby pustkami.
    W każdym razie, sam nie wiedział, jak spożytkować ten wolny czas. Początkowo leżał ze wzrokiem utkwionym w sufit, aż w końcu dźwignął się z łóżka i dorwał niedużą kolekcję książek – podobno zbliża się jakiś ciekawy kiermasz, i a nuż coś się komuś przyda. Oddzielił te woluminy, po które jeszcze kiedyś sięgnie, od tych, które tylko stoją i się kurzą, a później poszukał w internecie informacji na temat kiermaszu... Ale nim zdążył wcisnąć enter na klawiaturze laptopa, gdzieś nieopodal, jakby za ścianą, głuchym echem rozległ się huk. Coś – w najgorszym przypadku ktoś – musiało porządnie łupnąć. Nasłuchiwał przez chwile jakiegoś ruchu, który mógłby przypominać sprzątnie powstałego bałaganu, ale oprócz ciszy nie dosłyszał niczego więcej. Czując lekki niepokój, wstał z fotela i wyszedł z pokoju, kierując się w bok do najbliższych drzwi. Wolał sprawdzić, czy to nic poważnego.
    Stanąwszy przed drzwiami, zapukał w nie kilkakrotnie, ale na tyle subtelnie, żeby nikogo po drugiej stronie nie wystraszyć. Przecież nie był pewien, czy huk dobiegł właśnie stamtąd, chociaż wszystko na to wskazywało.


    Archibald Langham

    OdpowiedzUsuń
  14. [Cześć!
    Śmieszna sprawa: wstępnie chciałam zrobić Jeremy'ego młodszego, więc uczyliby się razem i miałybyśmy bezpośredni punkt zaczepiania, bo musieliby się znać. Ale nic straconego, możemy coś wyczarować i bez tego. Może mogliby się znać z deviantArta i się umówić na gruncie artystycznym? Chociaż mam poważne wątpliwości, czy ich rodzaje sztuki podobałyby się im nawzajem.]

    Jeremy N. Dickens

    OdpowiedzUsuń
  15. [Cześć, hej, dziękuję za powitanie i bardzo się cieszę, że Austin sprawia takie wrażenie, bo taki był mój zamiar. Mm, żeńska Shepard zajmowała kiedyś honorowe miejsce na moim dysku i tylko dlatego, że nie mogłam oprzeć się modom. Fryzurki, pancerzyki, wszystko musiało być piękne i błyszczące. To tak nawiasem mówiąc, bo to jeden z wielu punktów, za które mogę uwielbiać Nadię. Austin też, chociaż wykładowcy chyba nie wypada. Mam przeczucie, że mimo różnicy wieku dobrze by się ze sobą dogadywali, bo są do siebie poniekąd podobni - chyba właśnie pod względem tej pozytywnej normalności, o której wspomniałaś. Musimy skleić jakiś miły wątek, po prostu. W Starbucksie Austin mógłby od czasu do czasu spędzać przerwy pomiędzy zajęciami. Odpoczywałby, przygotowywałby sobie materiał na kolejny wykład, albo po prostu piłby kawę i zwracał uwagę kelnerce umazanej na policzku węglem rysunkowym. Zakładam, że w ten sposób zdołaliby się trochę poznać, bo ta znajomość jest potrzebna do kolejnego kroku, a mianowicie - wyprawa za miasto. Ale zanim wyprawa za miasto, musieliby zastanowić się, skąd wykombinować dla Nadii rower. Wyobrażam to sobie w ten sposób, że kupiliby gdzieś używanego - a raczej zużytego - złomka, którego wspólnie próbowaliby doprowadzić do stanu używalności. Nadia jest daleko od rodzinnego domu, więc przyda jej się przyjazna twarz, która odwróci jej uwagę od tęsknoty, z kolei Austin po prostu lubi przebywanie wśród studentów, dlatego wydaje mi się, że ich znajomość miałaby jakiś sens. Jak myślisz? ;)]

    A. Maxwell

    OdpowiedzUsuń
  16. [Pewnie, że wiem. Ty z kolei wiesz, jak do tego rozpieszczania zachęcić, bo przy takich postaciach jak Nadia pomysły płyną jak rzeka i tworzą się same. Więc pieszczot będzie na pewno więcej... Nie żeby coś :D I dokładnie tak widziałabym początki ich znajomości. Nieśmiała Nadia, pogodny i potem trochę zatroskany Austin, pogawędki i zapach kawy. Niewinnie i uroczo. Widzę, że już dobrze się rozumiemy i zacieram ręce na wspólne pisanie. A co do początku wątku to naprawdę nie wiem, chętnie rozegrałabym każdą wersję - i ich pierwsze spotkanie, i późniejsze uśmiechy, i rozmowy, i szukanie roweru. Tylko chyba nie chciałabym odmawiać sobie przyjemności wkraczania powoli w ich znajomość i wolałabym nie przeskakiwać za daleko w przyszłość. Może zacznij tak, jak będzie Ci najwygodniej, a ja zaczekam niecierpliwie i już teraz jestem wdzięczna za to, że bierzesz zaczęcie na siebie ;)]

    A. Maxwell

    OdpowiedzUsuń
  17. Szczerze mówiąc, nie spodziewał się po tej nieśmiałej dziewczynie tak nagłej zmiany nastawienia. Jeszcze chwilę temu rumieniła się onieśmielona, a teraz na jej twarzy na próżno było szukać oznak zawstydzenia. Nie byłby sobą, gdyby nie wzbudziło to w nim jakichkolwiek podejrzeń, więc przez chwilę jeszcze przyglądał się towarzyszce nieco uważniej. W końcu jednak przypomniał sobie, że nieznajoma dopiero niedawno dołączyła do grona studentów i prawdopodobnie nią miała jeszcze okazji zorientować się, z którymi ze studentów warto było się trzymać, a których należało omijać szerokim łukiem i jego rysy twarzy momentalnie złagodniały. Odwzajemnił nawet uśmiech Rudzielca i ponownie zarzucił plecak na oba ramiona.
    — Spryciula — podsumował jej wymówkę i z wyraźnym rozbawieniem wsunął dłonie do kieszeni spodni, jednocześnie przygarbiając nieco ramiona. Wiedział, że tym sposobem niewiele zdziała, ale uznał, że warto spróbować.
    Zerknął na Nadię i zmarszczył brwi, nie wiedząc jak powinien w takiej sytuacji zareagować. Zwykła uprzejmość nakazywała się zgodzić i być może w innej sytuacji zrobiłby to z marszu, ale… Rozejrzał się i nim dotarli do głównego wejścia wskazał dziewczynie boczną alejkę, do której następnie się skierował.
    — To prawda, mam ciekawsze rzeczy do roboty — przyznał, choć nie chciał wcale, by zabrzmiało to niegrzecznie. Po prostu stwierdził fakt. — Ale nie dlatego zamierzam odmówić — dodał, mrużąc oczy, gdy promienie słońca między budynkami padły bezpośrednio na jego twarz. Mruknął coś pod nosem i zaraz nakrył powieki wierzchem dłoni.
    — Nie wydaje mi się po prostu żeby to był dobry pomysł i mam tutaj na uwadze twoje dobro — oznajmił zwalniając nieco kroku, bo ciemne mroczki odebrały mu na chwilę ostrość widzenia. Nie znosił tego uczucia. — Tak jak z rysunkami, ktoś mógłby to źle zrozumieć — sprostował.
    Chciał, by dziewczyna dobrze go zrozumiała. Nie miał w zwyczaju rozmawiać z pierwszorocznymi, więc nie był do końca pewien czy dobrze robi wspominając jj o tym wszystkim. Kierował się jednak instynktem, a ten nakazywał mu pomóc nieznajomej, przynajmniej w taki sposób.


    Mason Hayes

    OdpowiedzUsuń