Dołącz do nas i zasil grono studentów lub pracowników! » Przekonaj się jak wygląda życie w college'u. » Zapoznaj się z odpowiednimi zakładkami! » Aplikuj już teraz!

123Witamy wszystkich serdecznie na River Falls University of Spokane i zachęcamy do zapisów. Życzymy Wam udanej zabawy, mnóstwa weny i wielu ciekawych wątków. Uprzedzamy, że blog jest jeszcze w fazie przygotowań, więc wszelkie ewentualne problemy należy niezwłocznie zgłaszać pod zakładką administracja. Nasz szablon został przystosowany do przeglądarki Firefox i nie posiada wersji mobilnej.
[10.06.2018] lista obecności
Na blogu pojawiła się kolejna Lista Obecności.

[23.05.2018] post organizacyjny
Na blogu pojawił się już pierwszy post organizacyjny.

[05.05.2018] lista obecności
Na blogu pojawiła się już pierwsza Lista Obecności. → ZAKOŃCZONA.

[23.04.2018] nowe ogłoszenie
Zasada komentarzy właśnie weszła w życie.

[20.04.2018] otwarcie bloga
Zapraszamy do zapisów! Potrzeba nam zarówno studentów, jak i pracowników!

...

Spokane, Waszyngton
maj, rok 2018, semestr wiosenny, 17°C,
prognoza: przelotne opady deszczu
W związku ze spadkiem aktywności oraz zainteresowania autorów blog River Falls University zostaje oficjalnie zawieszony. Oczywiście wątki, które chętne osoby wciąż rozgrywają mogą toczyć się dalej, Administracja nie będzie w nie ingerować. Wiedzcie, że żyjemy i życzymy Wam wszystkim udanej zabawy! ;)

26 kwietnia 2018


Nieposkromiona dusza.

Shaylee Johnson
[...] niech nie ślubuje przebrnąć przez ciemności nocy, kto nie widział jeszcze zmroku.
studentkasamotny wilkrandom
Czasami wystarczy zaledwie chwila nieuwagi, by całe nasze życie wywróciło się do góry nogami. Ułamek sekundy między jednym mrugnięciem, a drugim to aż nadto, by wszystko co znamy zdążyło zniknąć bezpowrotnie, rozsypać się w drobny mak, wyparować. Shaylee jak przez mgłę pamięta początek Olimpiady i moment, w którym przymknęła powieki, za to każdą kolejną chwilę po ich ponownym uniesieniu utrwaliła sobie w pamięci aż nazbyt wyraźnie. Najpierw gwałtowny skurcz mięśnia czworogłowego i niezgrabne potknięcie na torze, a ułamek sekundy później potworny ból rozrywanego zewnętrznego więzadła krzyżowego i poddającego się kolana. Pamięta doskonale swój upadek i moment wzburzenia na widowni, gdy niczym porzucona lalka po prostu runęła bezwładnie na ziemię. Pamięta swoje łzy i rozpaczliwy wrzask, który miał więcej wspólnego z udręką duszy niż ze zwykłym cierpieniem fizycznym. Nie wie co poszło nie tak. Jej ciało, jej świątynia... zwiodło. Jedno mrugnięcie i pół uderzenia serca wystarczyło, by jej poprzednie życie po prostu przestało istnieć. Nie sekundy, nie godziny, nie miesiące. Jedno mrugnięcie i pół uderzenia serca – prawdziwa miara ludzkiej tragedii.
SHAY WIĘCEJ SZCZEGÓŁY POWIĄZANIA

31 komentarzy:

  1. [możliwe, że jestem pierwsza i bardzo jestem z siebie dumna! czekałam na Ciebie, bo uwielbiam Cię czytać! <3 ona jest cudowna! pełna determinacji i siły, ale te 16% tłuszczy w ciele, mnie po prostu rozłożyło na łopatki... dziewczyna jest silna i delikatna, jak drobny kwiatek, rosnący wysoko w górach przy surowych warunkach *-*
    wytrwałości w prowadzeniu panienki, baw się dobrze i jesli jeszcze nie masz dość, chodź do mnie :D ]

    Abigail

    OdpowiedzUsuń
  2. [O mamo, aż mnie zabolał ten opis wypadku... Może dlatego, że jako dziecko lekarskie otoczone studentami medycyny widzę takie rzeczy baaardzo dobitnie. Ał. Niesamowicie współczujemy Twojej panience, to na pewno nic przyjemnego, być pod ostrzałem tłumów i... zawieść.
    Cześć, życzymy Ci miłej zabawy i wielu wątków, a także zapraszamy do siebie, jeśli masz ochotę!]

    Mia Claythorne

    OdpowiedzUsuń
  3. (Ją też przychodzę ukochać, a co! Fajny pomysł, fajna postać, żal, że straciła możliwość robienia tego, co kocha, ale grunt, że się nie załamała, tylko kroczy dalej z uniesioną głową. My już wąteczek mamy, powiązania między Shaylee, a Nadią nie widzę żadnego, ale to nic, bo będę czytać sobie Twoje wątki, żeby czegoś się o niej dowiedzieć. He, he, hee. Powodzenia! <3)

    OdpowiedzUsuń
  4. [Daję Ci zatem, moja droga, rozgrzeszenie, bo Shay jest świetna. I nie wiem co, nie wiem jak, nie wiem też gdzie, ale być musi na pewno. Włączam myślenie, ale liczę na burzę mózgów <3]

    Archibald Langham

    OdpowiedzUsuń
  5. [a jakże, musi się czuć jak najlepiej, szczególnie, że pewnie po porzuceniu treningów całkiem apetycznie się zaokrągliła w strategicznych obszarach xD
    hmhmh, ja zawsze mam jakieś pomysły :) czasem lepsze, czasem gorsze, ale jakieś są, a nam bym tu zgotowała jakieś bijatyki w klubie xD Abi byłaby po kilku drinkach, znajomi by się ulotnili na papieroska, a ona została pilnować torebek i kurtek, bo nie pali. no a jak to w klubie, ktoś by kogoś trącił łokciem, ktoś by się chciał awanturować i zrobiłby się bałagan, w którym koniec końców Abi stojąca po prostu obok zarobiłaby limo od cudzego i bardzo obcego łokcia :D nie wiem czemu, ostatnio bardzo lubię obijać swoje panienki hahaha xD
    co myślisz? Shaylee dodatkowo jako pracownica miejsca, musiałaby i uspokoić awanturników, ale i upewnić się, ze przypadkiem nikt nie ucierpiał, aż za bardzo przynajmniej ;P ]

    Abigail

    OdpowiedzUsuń
  6. [Dobra, jak na początek to będzie akurat! Zacznę nam <3]

    Archibald Langham

    OdpowiedzUsuń
  7. [Strasznie smutno się robi, gdy się czyta Twoją kartę - ale czapki z głów za oddanie realizmu sytuacji i opisanie porażki, która może zniszczyć marzenia. Nigdy specjalnie nie interesował mnie sport czy taniec na tyle, żeby wiązać z tym przyszłość, ale mogę sobie wyobrazić, jak ogromny ból i pustka to muszą być, kiedy nie można już robić tego, co się kocha i nie ma nawet szans, żeby to poprawić.
    Życzę Twojej pannie zdecydowanie więcej powodów do uśmiechu w życiu i oby znalazła jeszcze coś, co będzie ją równie mocno pociągało! ;)]

    Annabelle Sanders

    OdpowiedzUsuń
  8. [Zgadzam się z komentarzem powyżej, właściwie nic dodać nic ująć. Taka strata, to... Matty nie potrafiłby sobie wyobrazić gdyby odebrano mu możliwość grania. I jeszcze ten opis wrzasku, można sobie starać wyobrazić właśnie tą 'udrękę duszy' i generalnie tak ładnie karta jest napisana.
    Mam nadzieję, że dzięki tym studiom uda jej się pomagać innym i no i że przede wszystkim będzie się tu dobrze bawić. Przy okazji, w razie chęci wpadaj do Matta. Jeszcze nie mam pomysłu, ale coś na pewno się znajdzie.]

    Matthew

    OdpowiedzUsuń
  9. [Twoja pani jest barmanką w klubie, a moja pani dosyć często bywa w klubach ze swoimi towarzyszami, więc może by tak po prostu natknęły się na siebie? Mogłyby nie znać się zbyt dobrze, ot, znajoma twarz z uczelni, ale kiedy Mia trochę posprzeczałaby się z tym panem, Shay mogłaby ją zaczepić, czy wszystko okej?]

    Mia Claythorne

    OdpowiedzUsuń
  10. [Dobrze to słyszeć i niech tak trzyma (:
    Możemy założyć, że wyjątkowo mogliby mieć próbę na auli (powiedzmy nie głównej tylko mniejszej), zbliżałby im się występ, więc chcieliby wypróbować akustykę, a jak wszyscy wiedzą, aula jest praktycznie cały czas pusta, a na tyłach pomiędzy siedzeniami można się nieźle ukryć. Zespół pewnie nawet by wszedł od innej strony, i jeszcze by byli tacy zajęci wszystkim, że tak czy siak by jej nie zobaczyli. No i właśnie jakieś kable od nagłośnienia może szły by tyłem, nawet może ostatnio coś było naprawiane i dlatego jakoś tak niefortunnie by były poukładane, no i tragedia gotowa. Bo sobie myślę, że do tych innych połączeń, przynajmniej tego co by ze sobą przynieśli, to by musiała być gdzieś bliżej, żeby odłączyć, a im bliżej by była to było większe prawdopodobieństwo, że jednak by ją zobaczyli.
    Później już się Shay nie wywinie, będzie musiała przyjść na występ, a jak dobrze pójdzie, a dobrze pójdzie na pewno, to Matty ją jeszcze zaprosi na jakiś gig w jakimś lokalu i jeszcze coś tam będziemy im wymyślać.
    Ty zaczynasz czy ja?]

    Matty

    OdpowiedzUsuń
  11. [Cześć! Ja Ci chyba wiszę wątek, co? :D]

    Aleyne Hudson

    OdpowiedzUsuń
  12. [Towarzysz może się zdenerwować, a ja mogę zacząć, o ile nie będzie Ci przeszkadzało, że odrobinkę poczekasz, bo ja będę dostępna dopiero od przyszłego tygodnia. c:]

    Mia Claythorne

    OdpowiedzUsuń
  13. Podoba mi się metamorfoza, jaka zachodzi w Shay. Hm... A może źle to ujęłam. Nie tyle sama metamorfoza, co cały proces, dlaczego tak się dzieje. Ciekawa rekompensata za dwa straszne wypadki, które opisałaś w taki sposób, że moje kolana zaczęły się odzywać mimo że leżą sobie wygodnie na kanapie. Zmodyfikowałabym trochę twój pomysł, bo myślę, że Blake'a nie bawiłoby takie dokuczanie komuś bez powodu, tylko dlatego, że ma taki a nie inny charakter, albo inne przekonania niż on. Raczej ignorowałby taką osobę. Co innego w nerwowej sytuacji. Te kilka miesięcy temu mógł w trakcie treningu nabawić się poważnej kontuzji, która uniemożliwiłaby mu grę w najbliższym meczu. Jednym z ważniejszych w sezonie. Shay towarzyszyła wtedy trenerowi na boisku więc była pierwszą osobą, która miała możliwość w jakikolwiek sposób pomóc Blake'owi, z tym że - no właśnie. Chłopak był tak całym zdarzeniem podburzony, że nawrzucał jej obelg do oporu, zarzucił niekompetencje i może wtedy tak bardzo nastawił się negatywnie do dziewczyny, że przez jakiś czas faktycznie był dla niej złośliwy. I dalej polecimy już tak, jak to opisałaś. Ta konfrontacja po czasie byłaby czymś epickim, tak myślę, i na początek na pewno zbiłaby Blake'a z tropu. Mimo to zaintrygowałaby go ta zmiana i próbowałby zbadać, czy był to tylko jednorazowy wybuch ze strony dziewczyny, czy rzeczywiście coś się w niej zmieniło. A skoro zmieniło, to dlaczego? To dobre tło do jakiejkolwiek sytuacji, która potem będzie miała pomiędzy nimi miejsce, czy to dalej na treningach, czy to w klubie, w którym pracuje Shay. Blake na pewno będzie chciał sprawdzić, jak daleko przesunęła się granica tego, co Shay uważa za normalne dla siebie, a czy to rozegra się na plus, czy na minus dla ich znajomości, zobaczymy już w tracie. Ogólnie, miałaś świetny pomysł ;)

    Blake

    OdpowiedzUsuń
  14. [Zapraszam na wątek z Michałem :)]

    OdpowiedzUsuń
  15. W takim razie mają już za sobą kawałek trudnej przeszłości, chociaż nie mieli ze sobą za dużo do czynienia. Bądź co bądź, to właśnie przez Blake'a Shay zrezygnowała z praktyk i pomocy trenerowi, a przez cały ten czas, kiedy ona mijając go na korytarzu biła się ze swoimi myślami i gryzła się w język, on stopniowo zapominał o całym tym zdarzeniu po treningu. Podchodząc teraz do niej z tak samo negatywnym nastawieniem jak przed kilkoma miesiącami, pogrąży się w jej oczach jeszcze bardziej, czym utrudni sobie bliższą znajomość z panienką Johnson. Wydaje mi się, że oboje mogliby być dla siebie katalizatorami zmian - Shay uzmysłowi sobie siłę swojego charakteru, natomiast Blake po raz pierwszy w życiu dostanie namacalny dowód na to, że nie żyje w zamkniętej próżni i jego decyzje czy słowa zmieniają nie tylko jego świat, ale i też świat wokół niego. To jednak narcystyczny typ, który biegnie naprzód i nie ogląda się za siebie. Nawrzucał bogu ducha winnej dziewczynie tylko za to, że posłużyła mu dobrą radą? Widocznie ta rada była beznadziejna, a dziewczyna na to zasłużyła. Poruszała się o kulach? Jej problem. Patrzy na niego z niechęcią na korytarzu? Nie ona pierwsza i pewnie nie ostatnia. Blake to nie rasowy socjopata, lubi towarzystwo, lubi otaczać się ludźmi, ale bardzo mocno koncentruje się przy tym na sobie i przez to zapomina o rzeczach najważniejszych. Nie wiem, czy Shay nadal będzie miała mu za złe jego zachowanie, czy okaże się ponad jego złośliwość, ale z czasem mogłaby stać się dla niego kimś, kto go ujarzmi. W takim sensie, że pomoże mu znaleźć w sobie kawałek tej bardziej ludzkiej natury... Chociaż droga do tego może być wyboista ;) W każdym razie mamy już solidną podstawę do wątku i ich relacji, a resztę niech zdziałają już sami. Do zobaczenia u pielęgniarki, jeszcze dzisiaj napiszę dla nas zaczęcie ;)

    Blake

    OdpowiedzUsuń
  16. Abigail była grzeczną dziewczyną. Pilna studentka, zaangażowana w działalność rozgłośni kampusowej, stażystka w lokalnej gazecie, ta-od-najlepszych-notatek. Ta od pośpiechu, od załatwiania wszystkiego na czas, mimo iż ryzyko spóźnienia zawsze jest obok niej. Ta co zawsze pomoże, co zawsze się śmieje, a na imprezach najgłośniej fałszuje przy karaoke i zupełnie się tym nie przejmuje. Ta, na którą zawsze mozna polegać i zawsze zorganizuje świetny wyjazd na zimowej przerwie semestralnej i na wakacje.
    Abi nie była popularna, ale wszędzie było jej pełno i większość kampusowej społeczności ją kojarzyła. I teraz właśnie tego nie potrzebowała, a właściwie to mogło jej przysporzyć kłopotów. Dlatego ten wieczór miał być tylko dla niej, aby mogła się odpręzyć i zapomnieć o troskach i natłoku myśli, które męczył ją od pewnego wykładu. Po prostu... po prostu musiała popuścić hamulców, które trzymały jej zorganizowane i wypełnione po brzegi obowiązkami życie w ryzach.
    Weszła roześmiana z znajomymi do klubu, ale w jej oczach czaiło sie jakieś napięcie. Wydawała się zrelaksowana, odprężona i pochłonięta zabawą, ale jej oczy były jakieś mętne. Jakby wcale jej tu nie było.
    Usiedli przy małym stoliku, dosuwając sobie kilka wolnych krzeseł z sąsiednich stolików. Było ich trochę więcej niż założenie usytuowania mebli w klubie, więc musieli sobie radzić.
    Kilka drinków, kilka przetanczonych piosenek i Abigail zapomniała o tym, co tłukło jej się z tyłu głowy. Troski uleciały i w pewnym momencie gotowa była szaleć na całego. Gdy mijała kolejna godzina zabawy, a część znajomych się zmyła, inni wyszli na papierosa, została na moment sama przy ich stoliku. Sprawdziła telefon, pospiesznie wbijając kod odblokowujący wyświetlacz, przejrzała pocztę i z rozczarowaniem odkryła, że nic na nią tam nie czeka. To był ten moment spożywania alkoholu, który już nie rozwesela, ale budzi niepotrzebną melancholię. Dziewczyna z początku nawet nie zauważyła, że przy barze ktoś ma zupełnie inny humor i budzą się awanturnicze nastroje.
    Dopatrzyła kolegę, który zaczepiony przez starszego mężczyznę, zamiast się wycofać, nabuzowany od tego co spożył, zaczął się stroszyć. A to zapowiadało kłopoty, bo chłopak nie raz był cały obtłuczony po bójkach, do jakich sam doprowadzał. I już się podniosła z krzesła, już podeszła bliżej, aby zawołać znajomego po imieniu, aby odszedł od baru, gdy ktoś podniósł pięśc, student dostał w nos i rzucił się do przodu rozwścieczony.
    - Cholera - mruknęła wystraszona i obejrzała się za siebie, by sprawdzić, czy znajomi nie wracają po wypaleniu papierosa, a gdy znów spojrzała na rosnąca bijatykę, czyjś łokiec znikąd pojawił się tuż przy jej twarzy. I Abigail nie nauczona robic uników zatoczyła się w tył, czując pulsujący ból na całej lewej stronie pod okiem.

    Abigail

    OdpowiedzUsuń
  17. Wraz ze zbliżającym się tygodniem muzyki organizowanym przez departament muzyczny na uczelni zespół jak zwykle przygotowywał na tą specjalną okazję, coś równie specjalnego. Chociaż bywali w tej sali już nie raz podczas występów, było to jednak raz na ruski rok (jak to się mówi), a większość prób odbywało się raczej w mniejszej salce muzycznej. Jednak zważając na fakt iż mieli występ zaraz w poniedziałek, musieli sprawdzić jak będzie im się grało i dostosować swój sprzęt do tych, a nie innych warunków.
    Matty przysiadł na krańcu sceny nastrajając jeszcze swoją gitarę, jednocześnie zerkając na resztę i śmiejąc się razem z nimi. Kiedy wszyscy byli już gotowi i na pozycjach, Matty odwrócił się do perkusisty dając mu porozumiewawcze skinienie głowy.
    -WE ARE SEX BOB OMB! ONE, TWO, THREE, FOUR! - I zaraz jego ręce wybiły odpowiedni rytm, a reszta wpasowała się w utwór i po chwili zaczęło układać się to w całość, a dokładniej Garbage Truck, piosenkę z filmu Scott Pilgrim vs The World. Zespół grał jeszcze może przez pół minuty nim w końcu wszyscy parsknęli śmiechem przybijając sobie nawzajem piątki.
    -Ale nie, serio, powinniśmy mieć jakieś takie mocne intro. - Zaproponował Matty.
    -Nie chce Ci psuć koncepcji, ale my nawet nie mamy nazwy.
    -CO?! - Sapnął teatralnie zaskoczony. - Nie mamy?
    -Nope. Jesteśmy po prostu uczelnianym zespołem muzycznym.
    -Dlaczego nikt mnie nie powiadomił? -Kontynuował dalej z oburzeniem, ale zaraz uśmiechnął się rozbawiony. - Czyli jak, lecimy z Can’t catch me?
    Odliczanie znów zaczął perkusista, znów na głos, ale tym razem do niego szybko dołączył się Matty ze swoją gitarą, później weszło pianino i reszta razem. Od czasu do czasu Reeves pochylał się jeszcze do mikrofonu jako chórek. Był to całkiem energiczny utwór, miał w sobie coś z Rocka, ale z domieszką Jazzu. Nie zamykali się w jednym konkretnym stylu i dlatego była to świetna zabawa, tworząc i później grając. Każdy z nich poruszał się w ten chwytliwy rytm i można było wyczytać z ich twarzy, że sprawiało im to przyjemność. Każdy skupiony na swoim instrumencie, wsłuchując się jednocześnie w resztę, w całokształt.

    Matty

    OdpowiedzUsuń
  18. Już długo nie miał chwili dla siebie. Jego grafik wbrew pozorom był bardzo napięty, bo już sam kierunek studiów wymagał od niego poświęcenia, zabierając mnóstwo czasu, a mimo to Archibald postanowił obciążyć swoje barki jeszcze innymi obowiązkami. Prawdę powiedziawszy, uczenie dzieciaków jazdy konnej było raczej frajdą, niż utrapieniem, bo wszystko odbywało się w ramach czystej rekreacji. Bogate rodziny nierzadko w ten sposób pozbywały się problemu dotyczącego opieki nad dziećmi, bo jazda konna, czy samo obcowanie z końmi było dość ciekawym zajęciem dla dzieci w wieku około dwunastu lat. Trud wzrastał, jeśli była mowa o tych uczniach, którzy w tym sporcie naprawdę chcieli coś osiągnąć, bo wtedy w grę wchodził profesjonalizm i prawdziwa nauka. Zaś kolejnym obowiązkiem był udział Archibalda w łyżwiarstwie figurowym, które osobiście brał bardzo na poważnie. Nie było to tylko chwilowe zainteresowanie, bo z numerem jeden jeździ odkąd rozpoczął naukę na uniwersytecie, toteż treningom musiał poświęcać odpowiednią ilość siebie, jeśli chciał umiejętności rozwijać. Poza tym, miał jakieś swoje widzimisię – siłownia od czasu do czasu, spotkania z przyjaciółmi, randki, sen... To wszystko wymagało czasu, natomiast w tym okresie doba było stanowczo za krótka.
    Sam więc nie wiedział, jak spożytkować wolny czas, który los postanowił mu dziś ofiarować. Początkowo leżał ze wzrokiem utkwionym w sufit, aż w końcu dźwignął się z łóżka i dorwał niedużą kolekcję książek, bo podobno zbliża się jakiś kiermasz, i a nuż coś się komuś przyda. Oddzielił te woluminy, po które jeszcze kiedyś sięgnie, od tych, które tylko stoją i się kurzą, a później poszukał w internecie informacji na temat kiermaszu. Nim zdążył jednak wcisnąć enter na klawiaturze laptopa, gdzieś nieopodal echem rozległ się dźwięk spadającego na posadzkę żelastwa. Mimochodem spojrzał przez swoje ramię, czy to nie przypadkiem jego półka, aczkolwiek ta wisiała nieporuszona na swoim miejscu. Huk był tak głośny, że Archibald z czystej ciekawości – niezaspokojonej wiszącą na swoim miejscu półką – wysunął głowę zza drzwi swego pokoju, rzucając badawcze spojrzenie na korytarz. I na jego końcu ujrzał dziewczynę o bujnych, ciemnych włosach, która trzymała w rękach jeden karton, bo drugi leżał roztrzaskany na podłodze akademika – miał wrażenie, że klęła zrezygnowana pod nosem, próbując sobie z tym jakkolwiek poradzić.
    Wyszedł więc w jej kierunku, kontrolnie wygładziwszy materiał grafitowego T-shirtu, jakby mogły widnieć na nim brzydkie zagięcia, i z wyrazem zainteresowania na twarzy rzucił w jej stronę:
    — Może przyda się para rąk do pomocy?


    Archibald Langham

    OdpowiedzUsuń
  19. Krzyknęła krótko, o ile nie z bólu, to z zaskoczenia i natychmiast sięgneła dłonmi do twarzy. Skrzywiła się i gdy przez palce zobaczyła, że barmanka psiknęła wodą z dozownika w bijących się gamoni, odetchnęła z ulgą. Takich trzeba traktować ostro o i była w tym momencie po stronie dziewczyny, a gdy zobaczyła, żei ochroniarze zjawili się na miejscu awantury - jej zdaniem o dwie minuty za późno - wcale nie było jej żal kolegi, którego wytarmosili za szmatu na zewnątrz. Wręcz przeciwnie, miała nadzieje, że też oberwie po głowie za wszczynanie bury, która nigdy nikomu nie była potrzebna i nie przynosiła nic dobrego. Tak trudno jest usiedzieć na miejscu i pić swoje piwo w spokoju?
    - Nie wiem - jękneła, bo ból pulsował wszędzie, a miała wrażenie, że ostry łokieć przejechał po jej twarzy od oka po policzku w dół, aż do żuchwy. - Niżej, pod okiem - mruknęła i odsuneła dłonie od siebie, by ktoś trzeźwy mógł spojrzeć na jej twarz i ocenić jej stan. - Nie ma chyba przeciętej skóry? - spytała z nadzieją, zdradzając się z typową dla kobiet próżnością. Którą notabene w tym momencie zupełnie sie nie przejmowała i nie miała zamiaru udawać skromnej. Limo jeszcze jakoś pudrem, korektorem, podkładem wyciapanym na ciemną plamę zakryje, ale rozcięcie... Choć nie czuła krwi, ale sama była nietrzeźwa, więc może pulsowanie na twarzy też odrobinę zmyliło jej zmysły.
    - Pewnie spuchnę zaraz jak bela - zamrugała szybko, by migotanie przed oczami ustapiło i skupiła spojrzenie ciemnych tęczówek na dziewczynie. - Wesoło tu masz, serio - skwitowała zajście z kwaśnym uśmiechem.

    Abigail

    OdpowiedzUsuń
  20. Nawet podczas skupienia na swoim basie, w tyle głowy musiał przyznać, że piosenka wpadała w ucho. Podejrzewał, że był stronniczy, w końcu sam pracował przy tworzeniu, ale nie był też ślepy, ani tym bardziej głuchy, gdyby utwór nie miał potencjału nie wykonywaliby go na muzycznym tygodniu. Był w miarę prosty i może nie był to żaden oryginalny muzyczny przełom, to przecież nie zawsze o to chodziło. Grali dla publiki i to właśnie innym miało się to podobać, a historia pokazuje, że czasami proste rozwiązania są najlepsze, zwłaszcza kiedy nada się im swojego własnego klimatu.
    -You keep running, running ‘round in circles,
    It’s been a mess for a long while and you’re never stopping by,
    So just keep on chasing, chasing that momentum,
    It’s gonna be hell of a ride! - Docierając do ostatnich linii refrenu, Matty wziął głębszy, acz subtelny wdech i odchylił się od mikrofonu. Razem z perkusistą zaczęli przeprowadzać utwór do następnej zwrotki poprzez bridge, ale nagle, po sali rozeszło się głuche echo, a zaraz po nim przekleństwo. Cały zespół przeniósł spojrzenie na dziewczynę, która wynurzyła się na widoku. W ciszy obserwowali jak ta, zbliża się w ich kierunku, ewidentnie chcąc się jak najszybciej ewakuować po swoim małym wypadku, póki Reeves nie wypalił:
    -Czekaj. - Oparł gitarę o jeden z głośników i zeskoczył do niej. - Zostań chociaż do końca piosenki. Powiesz nam co myślisz, i tak i tak tu jesteś. W ogóle to słychać dobrze z tyłu? - Zagadnął, mieli później sami wysłać kogoś aby to sprawdził podczas gdy reszta gra, ale skoro mieli prawilnego słuchacza, dobrze było się tego dowiedzieć od takiej osoby. - Nie daj się prosić. - Dodał. - Właśnie dostajesz early release, normalnie płaci się premium za taki wstęp. - Uśmiechnął się do niej żartobliwie.
    -W ogóle to jestem Matty. - Wysunął do niej dłoń.
    -Skończ już te amory i wracaj na scenę. - Zawołał perkusista podśmiewując się z lekka.
    -Ten gentelman to Diego. - Chłopak zasalutował do niej luźno, reszta zaraz po nim przedstawiła się sama. Był w tym zespole od trzech lat, czyli od kiedy tylko przywlekło go na RUFUS’a. Od tamtej pory niektórzy członkowie się zmieniali, ale większość grupy była w miarę stała. Przynajmniej od początku tego roku szkolnego, w zeszłym odeszła od nich perkusistka, kiedy ukończyła już swoje studia, a Diego, który wcześniej pogrywał trochę na klawiszach w końcu zasiadł na swoim upragnionym miejscu.
    Matthew znów wrócił spojrzeniem do dziewczyny, jakby z pytającym wyrazem twarzy, ale zaraz oczka uciekły mu do jej dłoni i tego co w nich trzymała. Odebrał od niej rzeczy i położył je na siedzeniu w pierwszym rzędzie. - Usiądź wygodnie, zrelaksuj się i daj się pochłonąć lirycznej magii. - Uśmiechnął się do niej czarująco, wplatając cytat od Megamocnego i zaczął wracać na scenę.

    Matty

    [ I o, widzę zmienione zdjęcie, nie spodziewałam się xD ale pasuje, i nawet ten gif, chociaż nadal z poprzednią twarzyczką, da radę przejść jako ta sama osoba]

    OdpowiedzUsuń
  21. Jego dłonie wylądowały zaraz w kieszeniach spodni, zaś spojrzenie powiodło za ruchami ciemnowłosej dziewczyny, która zgarnąwszy zgubione w drodze puchary i kilka medali, wrzuciła je z poddenerwowaniem do pudła. Uwaga, którą usłyszał chwilę później, wydała mu się podyktowana nie tyle co niechęcią do znajomości, czy ludzi, a raczej złością będącą skutkiem jakichś wydarzeń, dlatego puścił ją mimo uszu. Kiedy się denerwował, działał bardzo podobnie, poza tym sekundę później, gdy tylko dziewczyna podniosła swe spojrzenie w jego kierunku, ta cała złość jakby... uleciała. Być może zdała sobie sprawę, że w zamiarach Archibalda nie leży ani dobicie jej, ani żadne ironiczne zagrywki, które nierzadko można usłyszeć z ust serdecznych kolegów, właśnie wtedy, kiedy coś zdążyło dobrze się schrzanić.
    Zerknął jeszcze na moment w stronę pudła z nagrodami, nim stopa dziewczyny zamknęła wieko, i podniósł chwilowo usta w symbolicznym uśmiechu, krzyżując ich spojrzenia.
    — Bo mają jakieś znaczenie? — Rzucił, zaraz wyciągnąwszy z kieszeni dłonie, by jedną z nich uścisnąć chłodną rękę ciemnowłosej. Jego skóra była dla odmiany ciepła, a ta na dłoniach dodatkowo szorstka, naznaczona znamionami ciężkiej pracy. Bo Archibald, jeśli wracał do swojej wioski to zwykle z zamiarem pomagania, a nie odpoczywania. Na farmie odpoczynek to pojęcie względne i czasami odbywa się podczas obowiązków, a dokładnie w tych chwilach, gdy natężenie ich znacząco się zmniejsza. — Archibald — przedstawił się, nie oczekując odpowiedzi na poprzednie pytanie, bo prawdopodobnie oboje ją znali. Może, gdyby nie brał udziału w sportach, a wszelkie rozgrywki miał w wielkim poważaniu, byłby w stanie stwierdzić: tak, to tylko nic nie warta kupa złomu. Aczkolwiek udział w sporcie miał i dobrze rozumiał, co dla danego zawodnika może znaczyć puchar czy medal, bo dla Archibalda takie odznaczenia były dowodem na zupełne poświęcanie się pasji. Czyli na coś, co nie każdy potrafi zrozumieć tak dogłębnie, jak osoba czerpiąca przyjemność z danej dziedziny.
    Ale nie czekając dłużej, chwycił karton z książkami, bo ten wydawał się cięższy niż pudło z nagrodami w postaci pucharów.
    — Śmiem twierdzić, że całkiem dużo czytasz, Shay — stwierdziwszy, wyjrzał nieco zza kartonu, który przysłonił mu część widoku. Mimo, że nie zabrzmiało to jak pytanie, wcale by się nie obraził, gdyby dziewczyna napomknęła coś więcej o gatunkach spoczywających w pudle, i bynajmniej nie dlatego, że chwilę temu szykował książki na sprzedaż i mógłby jej coś wcisnąć. Był po prostu ciekaw jej książkowych gustów. — Który pokój? — Dopytał jeszcze, szukając spojrzeniem ewentualnych, otwartych na oścież drzwi, które mogłyby świadczyć o tym, że wprowadzka właśnie twa.


    Archibald Langham

    OdpowiedzUsuń

  22. Osobiście byłyby nawet w stanie przyznać, że atlas anatomiczny faktycznie bywa naprawdę ciekawy, a już szczególnie w tych momentach, kiedy ukazuje coś, o czym dotychczas nie mieliśmy pojęcia. Wiadomo, że uczenie się na blachę nazw i definicji zakrawa o tortury, ale jeśli chodzi o ilustracje, obrazujące jak działają poszczególne układy ludzkiego ciała, to część z nich jest warta zainteresowania. Archibald również posiadał taką pozycje na swojej półce, po części wprawdzie przez kierunek, który studiował, ale po części również z własnych pobudek. Nierzadko miał okazję nabawić się urazów podczas jeździectwa, które najszybciej definiował zerkając właśnie do takiego atlasu.
    — Wydaje mi się, że tylko nadludzie są w stanie wybrać jedną ulubioną książkę — przyznał po chwili namysłu, przekroczywszy zaraz próg drzwi, opatrzonych numerem trzynaście. Chłód ścian nie wzbudzał w nim zdziwienia, bo dobrze pamiętał jak wyglądał jego pokój, gdy pierwszy raz do niego wszedł. Ściany były gołe, półki puste... To wszystko przypominało szpitalną salę, w której wylądował gdy jeszcze jako dzieciak spadł z drabiny. Szybko więc pozwolił sobie dodać wnętrzu nieco życia i był przekonany, że Shay za jakiś czas również urządzi go sobie tak, jak będzie miała ochotę. Zresztą, przytargała ze sobą kilka kartonów z osobistymi rzeczami, które na pewno posłużą za ozdoby ocieplające wystrój.
    Położył pudło z książkami w kącie i wyprostowawszy się, rzucił powierzchownie okiem na wnętrze. Jego uwagi nie przykuło nic innego, oprócz korkowej tablicy, na której wisiał plakat z układem mięśniowym nogi oraz lista, której nagłówek sugerował na jakieś zaległości. I z tego, co zauważył, nie chodziło tu o zaległości w nauce, ale nie chciał być wścibski i wpychać nosa w nieswoje sprawy, poza tym Shay za moment przysłoniła mu widok swoją sylwetką, która w większej części zasłaniała listę.
    — Narzuciłaś sobie jakiś czas na nadrobienie tych zaległości? — Zapytał, kiwając głową w kierunku kartki, przyczepionej do korkowej tablicy. Na ustach Archibalda pojawił się wyraźniejszy uśmiech, bo popierał takie listy, chociaż sam swojej nigdy nie stworzył. Zaraz odwrócił się, skierowawszy kroki w stronę korytarza, na którego końcu czekały pakunki do wniesienia.


    Archibald Langham

    OdpowiedzUsuń
  23. Prawdę powiedziawszy czułby się bardziej zdumiony, gdyby usłyszał, że chciałaby zrobić rzeczy z listy jak najpóźniej. To oczywiste, że jeśli stworzyła sobie wykaz, zamierzała go w całości zrealizować, a Archibald zastanawiał się tylko, czy przyjęła sobie konkretne ramy czasowe – miesiąc, rok, a może dziesięć lat? Odpowiedź, że chciałby zrobić je jak najszybciej była więc zupełnie zrozumiała i w tym przypadku stokroć sensowniejsza, niż ta brzmiąca całe życie, bo na co komu wtedy taka lista?
    — Oczywiście, że nie. Za to wyszłabyś na dziwną, gdybyś powiedziała, że nie chcesz nadrabiać ich wcale — zauważył, a kącik jego ust podniósł się ku górze.
    Gdy przemierzali już korytarz, zastanowił się chwilę, bo rysy twarzy Shay także były mu znajome. Być może z zajęć, a być może po prostu z progów uniwersytetu, na którym on uczył się już sześć lat. Przez ten czas mijał tu mnóstwo twarzy, tym bardziej jeśli wziąć pod uwagę jeszcze ludzi z koła jeździeckiego i treningów na lodzie. Jedni się pojawiali, inni znikali, ale cienie ich twarzy wciąż zalegały w podświadomości.
    — Drugi rok na magisterce z medycyny sportowej — odpowiedział, zerknąwszy na ciemnowłosą. — A Ty? Bo mam wrażenie, że także jesteś powiązana ze sportem, chociaż nie tylko ze względu tamte puchary w pudle — dodał i nachylił się odpowiednio po jeden z cięższych kartonów, w którym prawdopodobnie spoczywały różnej maści książki.


    Archie Langham

    OdpowiedzUsuń
  24. Mógł zatem pogratulować swojej intuicji, bo i tym razem podpowiadała mu dobrze w kwestii powiązania Shay ze sportem – ba! Wybrane przez nich kierunki miały ze sobą mnóstwo wspólnego, więc istniało duże prawdopodobieństwo, że co rusz mijają się na jakichś zajęciach. Poza tym, to całkiem fajnie, gdy trafia się na kogoś podobnego do siebie, mając w towarzystwie znajomych studiujących głównie grafikę, reklamę albo kierunek związany ze sportem.
    Na wzmiankę o tym, że nie wygląda na lekarza, parsknął śmiechem i przemieścił karton w rękach nieco w bok, żeby nie przysłaniać nim sobie widoku idącej tuż obok dziewczyny.
    — Wielkie dzięki — powiedział, w żarcie urażony jej bezpośrednią uwagą, która była w gruncie rzeczy wielce prawdziwa. Rzeczywiście nie chodził po ścianach od nadmiaru kofeiny, bo kawy nie pił wcale i rzeczywiście nie miał podkrążonych oczu, bo zważywszy na zdrowie i kondycję starał się wysypiać i nie zarywać nocy. Przykładał się do nauki, bo skoro już się za nią zabrał, to zamierzał skończyć dobrze, ale nie wiązał swojej przyszłości ze stetoskopem i pliczkiem recept. Nie usiedziałby bowiem w miejscu, gdyby jego życie miało polegać tylko na okupowaniu biurka i przyjmowaniu interesantów. To było marzenie jego przewrażliwionego ojca, a nie samego Archibalda.
    — Ale zgadzam się, nie wyglądam na lekarza, to prawda — potwierdził za moment, idąc korytarzem prosto w kierunku pokoju Shay. — Bo raczej nie zamierzam nim być — dodał jeszcze dla wyjaśnienia, chociaż jego aparycja mówiła sama za siebie. Wyglądem przypominał bardziej sportowca, niżeli człowieka, który miałby szczególną smykałkę do medycyny i grzebania w ludzkich stawach czy mięśniach. Poniekąd czuł się zainteresowany tą dziedziną, jednak wizja spędzenia życia w gabinecie go skutecznie zniechęcała do podjęcia się zawodu lekarza. Miał zresztą na głowie rodzinne obowiązki – kto przejmie cały interes? Kto będzie dostarczał choinek w Boże Narodzenie, czy dyń w Haloween? Jego dwie młodsze siostry z pewnością nie dadzą rady.
    — Za to Ty wyglądasz na całkiem dobrą fizjoterapeutkę — ocenił śmiało, zatrzymawszy się na moment przed drzwiami, żeby puścić ja przodem do pokoju. — Jak zaczniesz pracę, chętnie się dowiem gdzie przyjmujesz — uśmiechnął się zza ścianki kartonu, który trzymał jeszcze w rękach. Oczywiście jeśli Shay zamierzała faktycznie nim zostać, bo tego jeszcze nie wiedział.

    Archibald Langham

    OdpowiedzUsuń
  25. Jego wyjaśnienia były zdawkowe, bo rozprawianie o tym dlaczego wybrał się na medycynę, podczas gdy nie był przekonany do bycia lekarzem, to rozmowa na długi wieczór przy kuflu zimnego piwa. Musiałby przynajmniej trochę wtajemniczyć ją w sytuację swojej rodziny, pokiereszowanych ambicji ojca i całej reszty innych problemów, które pomogły Archibaldowi w wyborze takiego kierunku studiów. A nie był pewien, czy byłaby tym w ogóle zainteresowana, bo znał ją jakieś piętnaście minut – przynajmniej z rozmowy, bo z widzenia pewnie odrobinkę dłużej.
    — To „raczej” to dłuższa historia — skomentował tylko, po czym odstawił karton tuż obok biurka, na którym Shay postawiła niesione przez siebie pudło. Za moment wyprostował plecy, ściągając przy tym chwilowo łopatki, żeby je rozluźnić, i przyglądał się jak dziewczyna skreśla z listy punkt piętnasty na liście rzeczy do nadrobienia.
    Jego usta uniosły się ku górze. Wychodzi na to, że zrobił jakiś dobry uczynek, albo i dwa.
    — Do usług, Shay — rzekł, otrzepując krótko dłonie z kurzu, który zgarnął z posadzki razem z kartonem. — Chociaż nie ukrywam, że punkt z pocałowaniem w tyłek brzmi dość zabawnie i z ciekawości chętnie bym o nim posłuchał — dodał z rozbawieniem i wzruszył lekko ramionami, wsunąwszy dłonie do kieszeni spodni. Może sam powinien był stworzyć taką listę i zawrzeć w niej punkt z identycznym przekazem dla ojca? Zresztą, nie miał też okazji zamówić taksówki gwizdnięciem, nie był nawet pewien, czy to w ogóle działa, ale wychodzi na to, że tak.
    Archibald także miał dużo w życiu do nadrobienia, ale nigdy nie miał potrzeby stworzenia listy, która każdego ranka przypominałaby mu, że jeśli nie chce przegrać życia, musi się ruszyć i zacząć spełniać marzenia od tych najdrobniejszych. Spełniał je wprawdzie, jednak taka rozpiska na pewno dałaby mu do zrozumienia jak bardzo jest w tyle.
    — Poza tym, jeśli będziesz potrzebowała pomocy w zrealizowaniu czegoś jeszcze, to znajdziesz mnie dwie ściany dalej — powiedział, przechodząc do progu drzwi, w których na chwilkę jeszcze przystanął. Rzuciła mu się bowiem w oczy jakaś wzmianka o jeździe konno i zjedzeniu pudła lodów, na które sam od dłuższego czasu miał ochotę.


    Archibald Langham

    OdpowiedzUsuń
  26. Gdy napomknęła odrobinę o relacji z ojcem, na twarzy Archibalda pojawiło się częściowe zrozumienie, jako że jego ojciec także nie był zwolennikiem niektórych decyzji, które podejmował. Nierzadko kończyło się to jakąś napiętą wymianą zdań, a Archibald dla świętego spokoju pozwolił mu zaingerować jeden jedyny raz w swoje życie, choć zdawał sobie sprawę, że zrobił coś wbrew swoim planom. Wybór medycznego kierunku nie był jednak decyzją, która zaszkodziłaby mu całe życie, i tylko dlatego wyraził zgodę. Ale nie chciał poruszać tych kwestii, zdając sobie sprawę, że to grząski grunt, na którym łatwo zdradzić swoje niekiedy niepoprawne emocje. Poza tym nie był nawet pewien, jak wielki żal Shay żywiła wobec rodziciela, a wzbudzanie go mijało się z jakimkolwiek celem, dlatego nie było sensu w to brnąć.
    Spojrzał na wyciągnięty ku niemu pisak i przeniósł zaraz wzrok w tęczówki dziewczyny. Kącik jego ust drgnął ku górze, kiedy przejmował mazak, bo do głowy przychodziły mu różne cudaczne rzeczy, które mógłby tam dopisać, jednak nie zamierzał go użyć. Na liście widniały bowiem dwie kwestie, które potrafiłby zrealizować, i które chciał zrealizować.
    Przeniósł uwagę na kartkę i przyłożył koniec pisaka do jednego z punktów, który mówił o pudełku lodów.
    — Dziś proponuję to — powiedział, zerknąwszy kontrolnie na Shay i za moment przesunął koniec pisaka niżej, na kolejny punkt. — A w sobotę to.
    Bo w sobotę, tak czy siak, prowadził zajęcia w klubie jeździeckim, więc nie będzie miał nic przeciwko, jeśli Shay zechce spróbować swoich sił na grzbiecie konia. Oczywiście bezpłatnie – akurat Archibald jako instruktor miał ten przywilej, że mógł uczyć bliskich za darmo, a był przekonany, że nikt nie sprawdzi jaka znajomość naprawdę łączy go z Shay. Jeśli powie, że to nieprzypadkowa osoba, to tyle wystarczy, żeby uniknąć dalszych pytań od przełożonego, który notabene jest przesympatycznym, starszym człowiekiem, wielce zachowanym w kopytnych stworzeniach.
    — Resztę miejsca zostaw sobie na własne marzenia. W biegu życia na pewno pojawią się nowe — rzekł, oddając dziewczynie pisak, a w kącikach jego ust pojawił się cieplejszy uśmiech. Jakby nie patrzeć, miała przed sobą przecież całe życie.


    Archie Langham

    OdpowiedzUsuń
  27. Splótł ręce na wysokości klatki piersiowej, gdy wyczuł, że Shay rozważyła jakieś własne ale, a gdy padło ono w końcu z jej ust, zacisnął wargi wyraźnie kontemplując rzucony przez ciemnowłosą deal. Czy mógł mieć cokolwiek do stracenia? Jedynie czas, ale mówi się, że szczęśliwi go nie liczą, zresztą nie sądził, że w tym przypadku czas faktycznie byłby stracony, nawet jeśli jego dopisek na liście mógł spełniać się nieco trudniej.
    — Dobra, w porządku — zgodził się, wiodąc spojrzeniem za jej ruchem, który wykonała w kierunku szafy. — Umowa stoi.
    Na razie nie myślał jednak o tym, co dopisze na liście od siebie, chociaż drobnych marzeń miał naprawdę wiele, począwszy od złożenia kaczki z origami, a skończywszy na ulepieniu garnka z gliny. Chciał, żeby te szczególne mini-marzenia wypłynęły dopiero w trakcie realizowania tych dwóch, wybranych przed chwilą. A wyglądało na to, że Shay, założywszy kardigan, była gotowa już do wyjścia.
    — Zatem, jaki smak sobie pani życzy? — Podpytał, uniósłszy usta w uśmiechu i przekroczył zaraz próg jej pokoju, z powrotem wychodząc na korytarz. Aczkolwiek tym razem nie po karton z osobistymi rzeczami Shay, a po pudło z zamrożonym deserem, który mieli za zadanie pochłonąć w całości. I zaraz się okaże, czy zjedzenie ich będzie w rzeczywistości tak proste, jak mówienie o ich zjedzeniu. Na najbliższym treningu Archibald na pewno odpokutuje ten nadmiar przyswojonego cukru.


    Archibald Langham

    OdpowiedzUsuń
  28. Dotychczas nigdy nie słyszał o lodach o smaku masła orzechowego, dlatego na jego twarzy pojawiło się lekkie zdumienie, gdy usłyszał tę wzmiankę z ust Shay. Teraz, po tylu latach nauki w Spokane, i tak przyzwyczaił się do nowoczesności, jaką oferowało miasto, choć wciąż wolał swoje wiejskie wynalazki, natomiast cześć tych miejskich absolutnie do niego nie przemawia. W temacie nowoczesnych technologii na pewno zostawał w tyle, a mimo że lody o smaku masła orzechowego nie miały nic wspólnego z technologią, to zadziwiały niemalże tak jak ona. Kto by pomyślał?
    Brzmiało to jednak zachęcająco, choćby tylko dlatego, żeby spróbować czy lodowy deser o tym smaku ma jakikolwiek sens.
    — Lubię wszystko, co waniliowe — odpowiedział, gdy skierowali się do wyjścia z budynku i wsunął swoje dłonie do kieszeni szortów, zerkając na towarzyszkę. Nie chodziło tylko i wyłącznie o smak, a również o zapach. — Ale jeśli wiesz, gdzie można dostać lody o smaku masła orzechowego, to chętnie bym spróbował. Z czystej ciekawości — przyznał bez wahania. Lubił eksperymentować z wieloma rzeczami, chociaż starał się nie przesadzać, żeby później nie borykać się z problemami natury żołądkowej. A w kuchni radził sobie całkiem nieźle, więc kojarzył mniej więcej, czego nie należy pod żadnym pozorem łączyć.
    — Chociaż i tak pozostaję wiernym fanem lodów gałkowych — oznajmił po chwili, gdy oboje znaleźli się na zewnątrz. Czasami bardziej niż sam lód smakował mu ten chrupiący, ciemny wafelek.
    Słońce wyglądało zza kilku obłoczków, więc Archibald mimowolnie zmrużył oczy, gdy jego promienie śmiało w nie zajrzały. Znał kilka ciekawych miejsc, zależnie gdzie chcieli się udać, bo równie dobrze mogli kupić pudło lodów w spożywczaku i spróbować je w siebie wcisnąć.


    Archibald Langham

    OdpowiedzUsuń
  29. Jako dzieciak miał mnóstwo zajęć. Wychowywał się bowiem na wsi, wśród łąk, lasów i pól, którymi podążał konno już od najmłodszych lat; gdzie latem można było pływać w jeziorze, a zimą jeździć na łyżwach po jego tafli. Nie potrzebował nowych wynalazków w postaci laptopów, smatfonów (który teraz oczywiście posiada) czy konsoli do gier, bo w swoim życiu zawsze miał tyle roboty, że nie znalazłby nawet chwili wolnego czasu, by usiąść przed ekranem komputera i włączyć jakąś grę. Zresztą, dużo ciekawsze wydawały mu się gry planszowe, które darzy uwielbieniem po dziś dzień, i które pomimo egzystencji w mieście wcale nie zostały wyparte przez cyfrowe wynalazki. Dla niektórych rówieśników Archibald był po części staromodny – do teraz nie potrafi zrozumieć, jak można rozmawiać przez zegarek, skoro w Walla Walla do dziś używa się telefonów na kabel – ale nie czuł się z tego powodu wykluczony, a już tym bardziej nie próbował nikomu dorównać, czy zrobić z siebie super znawcy nowych technologii, bo nie miał o tym zielonego pojęcia. Pomimo pędzącego w przód świata, Archibald ciągle jest sobą, a jego serce wciąż mieszka na wsi i po ukończeniu nauki prawdopodobnie właśnie tam powróci. Nie zamierzał tego zmieniać. Ale! Lody o smaku masła orzechowego należały właśnie do tego typu wynalazków, które sam chętnie by przetestował.
    — Głodnemu chleb na myśli — odparł, zauważywszy rozbawienie w twarzy Shay. Na jego ustach również pojawił się poweselały uśmiech, bo musiało minąć kilka sekund, nim zrozumiał, co dziewczyna miała na myśli, pytając o wszystko. I był nawet lekko zaskoczony tym bezwstydnym nawiązaniem do pewnych przyjemności. — Ale ja chętnie poeksperymentuje — dorzucił zaraz sugerującym tonem i roześmiał się krótko, spoglądnąwszy na Shay. Zatrzymał się zaraz za dziewczyną.
    — Okej! Gdzie można dostać te lody o smaku masła orzechowego? — Podpytał. Możliwe, że Shay wiedziała gdzie sprzedają takie cuda. — Bo z wafelkami nie będzie większego problemu, tak jak z popularnymi smakami lodów. Może gdzieś w River Park Square, albo w Hico Market?
    W tych dwóch miejscach zwykle dało się kupić coś nietypowego, więc istniała duża szansa, że lody o smaku masła orzechowego również spoczywają w którejś z tamtejszych zamrażalek.


    Archibald Langham

    OdpowiedzUsuń
  30. Pomimo wychowywania się na wsi i przyzwyczajenia do pewnej rutyny, nie bał się wyzwań. Oczywiście do wszystkiego podchodził ze zdrowym rozsądkiem i nie pozwoliłby sobie na zmalowanie jakiegoś głupstwa, które mogłoby porządnie odbić się w jego przyszłości, bo nie o to chodziło w próbowaniu nowych rzeczy, czy przełamywaniu pewnych granic. Lubił eksperymentować, ale wciąż robił to z głową. Poza tym, chyba zdążył się w swoim życiu wyszaleć i ponaginać prawo do takiego stopnia, by się później ostro tłumaczyć z własnych wybryków. Teraz nie potrzebował już udziału służb w swoich występkach.
    — Dobrze — zgodził się zaraz, unosząc ramiona w górę, jakby nie widział w tym żadnego problemu. — Dopiszmy to do listy — rzekł, kontrolnie spojrzawszy na Shay, czy nie zmieni przypadkiem zdania, chociaż już przy samym sugerowaniu, żeby dany punkt dopisać, brzmiała pewnie. I ta pewność mu się podobała, ale nie dlatego, że dotyczyła akurat wszystkiego, co waniliowe. Dawała mu po prostu do zrozumienia, że ma do czynienia z osobą, która wie czego chce, a ta cecha zdecydowanie wpasowywała się w jego gust.
    W każdym razie, drogę do Hico obrał bez dłuższego zastanawiania się. Mieli do wykonania zadanie, a czas uciekał.
    — A tak z innej beczki... — zaczął, gdy minęli już główną bramę i wyszli na chodnik, który ciągnął się wzdłuż ulicy, prowadzącej w kierunku centrum. Na szczęście Hico znajdował się trzy przecznice od kampusu, więc nie czekała ich długa w czasie wyprawa. — Pochodzisz ze Spokane? — Zapytał w zastanowieniu, po czym zszedł chwilowo na asfalt, by minąć gromadkę roześmianych dwunastolatków z telefonami w dłoniach, którymi robili sobie selfie, nie bacząc przy tym na innych przechodniów. Ale zapytał, bo doszedł po prostu do wniosku, że skoro Shay dopiero wprowadzała się do kampusu, wcześniej musiała mieszkać w jakimś mieszaniu, tylko kwestia tego, czy było to mieszkanie wynajmowane, czy należało do jej rodziców.


    Archibald Langham

    OdpowiedzUsuń
  31. Powróciwszy na betonowy chodnik, wsunął dłonie do kieszeni spodni i zastanowił się chwilę nad jej odpowiedzią. Z jakiegoś powodu odczuł, jakby temat ten budził w dziewczynie lekką niechęć i jakby nie chciała zdradzać w tej kwestii zbyt wiele, jednak bywały momenty, że Archibald miał ochotę pociągnąć kogoś za język i ten do takich właśnie należał. Zresztą, Shay zostawiła mu drogę do pytań, dlaczego miałby z niej nie skorzystać, skoro naprawdę był ciekaw?
    — Pochodzę z wioski, o której w tym mieście nikt nigdy nie słyszał — rzekł, podnosząc przy tym kącik ust, bo było to nawet zabawne. Szczególnie miny kolegów, którzy dziwili się po usłyszeniu nazwy, której nie byli w stanie umieścić na mapie. — Może dlatego, że moje rodzinne Walla Walla leży na granicy z Oregonem. Większość mojej rodziny pochodzi zresztą z sąsiedniego stanu — sprostował, spoglądnąwszy na towarzyszkę, a przy okazji na to, jak starannie omija wszelkie, zdobiące chodnikowe płyty pęknięcia. Ponownie podniósł lekko usta, bo zabawa ta była wszystkim znana, a Archibaldowi przypominała dobre lata beztroskiego dzieciństwa, do których ostatnio dość często wracał we wspomnieniach.
    — A co studiowałaś wcześniej? — Zapytał, wróciwszy do poprzedniego tematu. — I dlaczego postanowiłaś zmienić szkołę? — Podniósł lekko brew. Nie sądził bowiem, że chodziło o nieciekawych rówieśników, bo Shaylee nie wyglądała na pierwszy rzut oka na osobę, która mogłaby się przejmować opiniami kogoś nic nieznaczącego. Zresztą, przed chwilą okręcała się wokół własnej osi i omijała pęknięcia, niczym mała dziewczynka, nie bacząc na obecność Langhama, więc ludzie z pewnością nie stanowili dla niej problemu.


    Archibald Langham

    OdpowiedzUsuń