Dołącz do nas i zasil grono studentów lub pracowników! » Przekonaj się jak wygląda życie w college'u. » Zapoznaj się z odpowiednimi zakładkami! » Aplikuj już teraz!

123Witamy wszystkich serdecznie na River Falls University of Spokane i zachęcamy do zapisów. Życzymy Wam udanej zabawy, mnóstwa weny i wielu ciekawych wątków. Uprzedzamy, że blog jest jeszcze w fazie przygotowań, więc wszelkie ewentualne problemy należy niezwłocznie zgłaszać pod zakładką administracja. Nasz szablon został przystosowany do przeglądarki Firefox i nie posiada wersji mobilnej.
[10.06.2018] lista obecności
Na blogu pojawiła się kolejna Lista Obecności.

[23.05.2018] post organizacyjny
Na blogu pojawił się już pierwszy post organizacyjny.

[05.05.2018] lista obecności
Na blogu pojawiła się już pierwsza Lista Obecności. → ZAKOŃCZONA.

[23.04.2018] nowe ogłoszenie
Zasada komentarzy właśnie weszła w życie.

[20.04.2018] otwarcie bloga
Zapraszamy do zapisów! Potrzeba nam zarówno studentów, jak i pracowników!

...

Spokane, Waszyngton
maj, rok 2018, semestr wiosenny, 17°C,
prognoza: przelotne opady deszczu
W związku ze spadkiem aktywności oraz zainteresowania autorów blog River Falls University zostaje oficjalnie zawieszony. Oczywiście wątki, które chętne osoby wciąż rozgrywają mogą toczyć się dalej, Administracja nie będzie w nie ingerować. Wiedzcie, że żyjemy i życzymy Wam wszystkim udanej zabawy! ;)

23 kwietnia 2018


Half of a man, half magician

Matthew "Matt, Matty" Reeves
You wanted your own space,
I hope a parking space is what you had in mind
stypendystaPhi Sigma PiJulian Morris
I've got the dynamo of volition
With po-pole position
Automatic transmission with lo-ow emissions
I'm a brand new addition to the old edition
With the love unconditional.

Jeszcze dobrze nie potrafił chodzić, ale na okrągło uderzał w kolorowe cymbałki, później w klawisze małego pianinka i potrząsał grzechotką do swojego własnego rytmu, a rodzice nie przestawali kupować mu kolejnych to zabawek. Kiedy nauczył się bardziej poradnie grać na gitarze nie znalazł się dzień w którym nie przyszedłby uradowany do mamy, lub taty, żeby zagrać im swój hit, do słów, które czasami miały mniej sensu niż więcej (ale się rymowały!). Grał w szkolnej orkiestrze, na konkursach i zdawał dodatkowe egzaminy, bo jak tato powtarzał dobrze mieć to na papierze. Za swój muzyczny geniusz dostał nawet stypendium. Wielką muzyczną karierę ma w kieszeni. No jakby inaczej?

I do not answer the call if
I do not know who is calling
I guess the whole point of it all is
That we never know really

Zazwyczaj zbyt rozkojarzony, żeby komórkę ze sobą zabierać, ale kiedy już ją ze sobą ma, można mieć pewność, że udokumentuje oślinionego, umazanego markerem kolegę, nagra nowy jam, który wymyślił z zespołem i zignoruje przychodzące połączenie od nieznanego numeru (będzie wpatrywać się w ekran, ale nie odbierze). Wysyła niepotrzebne ilości memów na grupowym czacie, ekscytuje się muzycznymi projektami i zarzuca cytatami z mało znanych seriali sci fi. -Where would we be without the agitators of the world attaching the electrodes of knowledge to the nipples of ignorance?
-Matty, please, stop it.

I do not keep up with statistics
I do not sleep without a mistress
I do not eat unless it's fixed with
Some kind of sweet like a licorice
My home is deep inside the mystics
I'm known to keep diggin on existence

Pod nosem nuci Well I guess it would be nice, if I could touch your body i uśmiecha się kącikiem ust w jej stronę, kiedy znów na niego zerka. Przez jego głowę przemyka I wonder if you know I hate sleeping alone, a kiedy rano się budzi, ona nadal tam jest. Wytacza się z łóżka, żeby zrobić naleśniki z syropem klonowym na zabicie słodko-gorzkiego posmaku wczorajszego dnia, żartuje i rozśmiesza ją, chociaż oboje wiedzą, że to był ostatni raz. Znów siedzi nad ranem, chwyta słońce między swoje place mrucząc here comes the sun, and I say, It's all right, klepie w pudło rezonansowe i odchyla się do tyłu, tonąc gdzieś pośród wysokiej trawy z uśmiechem na twarzy.
data i miejsce urodzenia 7 marca 1997 » Creston » Washington » USA
stan cywilny kawaler
orientacja heteroseksualny
rok i kierunek studiów III rok » licencjat » muzykologia
miejsce zamieszkania chatka » okolice Minnehaha Park » Spokane
zawód i miejsce pracy nauczyciel (na pół etatu) gry na instrumentach w Tempo Music School
I can always tell when they use fake dinosaurs in movies

35 komentarzy:

  1. [ My już zostałyśmy powitane, więc teraz przychodzimy się odwdzięczyć. Kartę bardzo przyjemnie się czyta i cieszę się, że mamy tu różnorakich bohaterów i dla odmiany ten pan tryska bardziej radością, pomimo tego, że zapewne złamał już tuzin dziewczęcych serc. Jak dla mnie, Matty idealnie pasowałby na takiego przyjaciela, który jak coś przeskrobie, to później zabrzdąka na gitarce i zaśpiewa jakąś zwiewną pioseneczkę pod oknem, a grzechy zostają wybaczone. :D
    W każdym razie życzę udanej zabawy i zapraszam do siebie. Może kiedyś próbował potrącić ją na deskorolce? Kto wie... :P ]

    Larissa

    OdpowiedzUsuń
  2. [Mogę, a nawet bardzo bym chciała zająć funkcję oślinionego, umazanego markerem kolegi. Reggie się do tego nadaje. ✌🏻 Fajny pan dużo wątków i miłości, a przy poszukiwaniu kolegów do zgadywania cytatów z seriali, wal drzwiami o oknami do Reggie'go. c:]

    Reginald Pearson

    OdpowiedzUsuń
  3. Hello, buddy! Universe is ours, just wait for me.

    Your absolutely best,
    Nadia

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Sama bym pewnie w niego doniczką rzuciła, jakby mi brzdąkał pod oknem, skoro nawet ptaki potrafię przeklinać, gdy mi ćwierkają za głośno. :D
    Hm... Może w takim razie ten kolega zabrałby gitarę i z nią uciekał. Wiadomo, Matt chciałby ją jak najszybciej odzyskać, bo to jego maleństwo, w dodatku znalazło się w nieodpowiedzialnych rękach. W każdym razie pędziłby jak szalony, przekraczając dozwoloną deskorolkową prędkość, a biedna Lara mogłaby pokazywać znajomym jakieś taneczne kroki do następnego układu. Dlatego nie zauważyłaby czyhającego na jej życie niebezpieczeństwa. Matt ją potrąci, a ona... Mogłaby wtedy skręcić kostkę, on czułby się odpowiedzialny zabrać ją do pielęgniarki, do lekarza czy kogokolwiek kto udzieli jej niezbędnej pomocy. Przez to nie mogłaby wziąć udziału w próbach przez najbliższy czas i Matt miałby do czynienia z jej najgorszą, żadną krwi stroną i musiałby w nocy spać z jednym okiem otwartym, bo nie wiadomo czy nie kryłaby się za drzewami. Nie wspominając o tym, że w ramach pokuty musiałby ją wnosić po skodach, bo przecież cierpi! :D ]

    Larissa

    OdpowiedzUsuń
  5. [Podziwiam to, że Matthew potrafi grać na tak wielu instrumentach, ja po dzieciństwie z pianinem nadal nie potrafię rozgryźć gitary. ;D Pewnie dlatego, że nikt mnie jej nie uczył...
    Hej, miło zobaczyć kolejną muzyczną duszyczkę! Coś muzycy mają z tymi telefonami, jak nie zapomną, to biorą dwa na raz i rozdają każdemu swoje numery. Gdyby szukał kogoś do pobycia muzycznym nerdem - zapraszam!
    Baw się z nim dobrze. ;)]

    Annabelle Sanders

    OdpowiedzUsuń
  6. [stypendysta w moich zmęczonych oczach pojawiło się jako sadysta... co to się porobiło xD
    cześć i czołem i witając, dzieki za wcześniejsze powitanie Abi, mimo że dopiero postać Matthew się gotowała do publikacji :D oby udało się bawić panem jak najdłużej, życzę wątków, powiązań mniej i bardziej skomplikowanych! jeśli masz chęć, zapraszam do swojej panny, bo może student muzykologii czasami by coś wygrywał gościnnie na audycji w rozgłośni? :D ]

    Abigail

    OdpowiedzUsuń
  7. [ Nie ma problemu, nie będę gonić cię z tyczką. :P ]

    Lara

    OdpowiedzUsuń
  8. [to jest świetne! <3 połączyłabym jednak obydwa pomysły. pierwszy wykorzystałabym, aby nawiązać już dłuższą znajomość :) mogliby czasami podczas audycji siedzieć przy mikrofonie razem i wydzwanialiby losowo do studentów, albo dawali czas na telefonu słuchaczom, aby Matthew na zywo coś wykonał na życzenie :)mogłoby to być cyklicznie wykonywane, przez pierwszy tydzień każdego miesiąca, czy coś podobnego :D i przy takiej współpracy, mogliby się zakumplować :)
    i dalej weszłabym z projektem z uczelni w wątek! on miałby projekt do wykonania zespołem, albo sam - już jak wolisz, a ona z kolei wzięłaby na siebie rozreklamowanie tych działań, hm? może w tę stronę pójdziemy? znaliby się już, zatem poszłoby nam łatwiej niż zaczynanie od totalnego zera ;) ]

    Abigail

    OdpowiedzUsuń
  9. [Nie, nie, nie, absolutnie nie było chaotycznie, było super i właściwie to coś wymyśliła; co ty na to, żeby Matt i Reggie poznali się i zakumulowali właśnie przez to zdjęcia oślinionego Pearsona i od tej pory byli takimi best buds? Nie wiem, czy kojarzysz serial Przyjaciele, i Chandlera i Joey'a? O coś takiego własnie mi chodzi. Z mieszkania jednego lub drugiego mogą zrobić sobie azyl, snuć plany o wypasaniu alpak w Peru, służyć pomocą przy girls troubles, a w przypadku Reggiego ogólnie troubles, nie tylko z narzeczoną. Mogą mieć taki bromance z serialami, paleniem zioła, oglądaniem meczy, czy co tam jeszcze. Matty może najgłośniej krzyczeć na meczach, gdy Reggie zdobędzie punkty, a Pearson może być groupies jego zespołu, czy coś. Tylko nie wiem, od czego można by właśnie zacząć.
    PS. Fragment z łososiem też jest moim ulubionym. c;]

    Reggie

    OdpowiedzUsuń
  10. [Więc na co czekamy? W takim razie trzeba wymyślić jakąś akcję. Summer jest nawet gotowa otworzyć Buziakową Budkę by zarobić na wycieczkę. Tylko nie wiem czy byliby chętni z niej skorzystać :D
    A tak serio to myślisz, że by się dogadali? I czy Matty przygarnąłby ją od czasu do czasu na noc gdy miałaby już dosyć udawania, że wszystko jest pięknie i cudownie?]

    Summer

    OdpowiedzUsuń
  11. [Dzięki wielkie za miłe słowa, miałam odrobinę wątpliwości co do kreacji Mike'a, przez co zmieniałam zamysł na niego tak z trzy razy. Dlatego fajnie, że jednak finalna wersja i tak przypada do gustu :D
    Również mam nadzieję, że będziemy się tutaj dobrze bawić :)]

    Mike

    OdpowiedzUsuń
  12. [super, dziękuję, ze zabierasz mi jedno zaczęcie, bo ostatnio za wiele ich obiecałam <3 myslę, że mogliby się złapać gdzieś między wykładami na korytarzu ;) ]

    Abigail

    OdpowiedzUsuń
  13. Od kilku chwil pokazywała grupce znajomych z zajęć tanecznych kilka kroków, które mogliby wpleść w nowy układ. Nie mieli niestety zbyt wiele czasu, ponieważ większość z nich miała za kilka minut wyjazd związany z jakimś matematycznym żargonem, którego Lara nijak nie rozumiała. W każdym razie udało im się przypadkowo zebrać i postanowili nie marnować czasu z uwagi na to, że niebawem przepadnie im jedna próba. - Lara! - tylko to słowo było ostrzeżeniem, które usłyszała, nim coś z impetem uderzyło w nią od tyłu, zwalając ją swoim ciężarem na ziemię. Wewnętrzny instynkt przetrwania nakazywał jej wyciągnąć ręce przed siebie, co też uczyniła, ale niestety nazbyt wiele się to nie zdało. Przez kilka sekund trwała w pewnym zawieszeniu, co zapewne było spowodowane przeżytym szokiem i jedyną rzeczą, jaka do niej docierała, był łomot jej szybko bijącego serca, tak jakby dopiero co przebiegła maraton. Dopiero po chwili wróciła do niej świadomość rzeczywistości, która przyniosła za sobą przede wszystkim nieznośny ból... W gruncie rzeczy każdej cząstki jej ciała. Nie miała wątpliwości co do tego, że jej skóra będzie teraz przyozdobiona siniakami i prawdopodobnie także kilkoma zadrapaniami. Powoli podniosła się do siadu, odgarniając z twarzy splątane kosmyki, które zasłaniały jej widok i dopiero wtedy jej wzrok padł na chłopaka, siedzącego obok.
    - Porąbało Cię!? - wrzasnęła, posyłając mu mordercze spojrzenie, a następnie zerkając po sobie, jakby chciała sprawdzić, czy wszystkie kończyny ma na swoim miejscu. Szok z wolna ustępował coraz bardziej, a adrenalina opadała, co z kolei prowadziło do tego, że ból w lewej kostce nasilał się coraz bardziej i nie mogła go tak po prostu zignorować. Zagryzła wargę, nachylając się i delikatnie palcami sprawdzając stan swojej nogi, co od razu wywołało grymas na jej twarzy, który próbowała ukryć, mocniej zagryzając zęby.
    Słysząc jak nieznajomy wyrzuca z siebie potok nieskładnych słów, uniosła głowę, posyłając mu kolejne spojrzenie bazyliszka. - Masz więcej głupich pytań? - zapytała ironicznie, od razu wiedząc, że nie powinna aż tak na niego warczeć, ponieważ gdyby tylko odrobinę się uspokoiła, dostrzegłaby, że on także był w szoku, ale ból skutecznie jej to uniemożliwiał, a czarne scenariusze, które układały się w jej głowie, nie ułatwiały sprawy.
    Trzepnęła go w dłonie co, obiektywnie patrząc, mogło przypominać zachowanie obrażonego dziecka, ale nie zamierzała zwracać na to uwagi. - Chciałeś czy nie chciałeś? Co za różnica. - warknęła w odpowiedzi, po chwili biorąc głęboki oddech i przenosząc wzrok na znajomych, którzy wciąż stali obok w kompletnym osłupieniu. - Żyję, a wy nie mieliście gdzieś jechać? - spytała, posyłając im krzywy uśmiech. Nie chciała, żeby się nad nią rozczulali, zawalając własne zajęcia, ponieważ to oznaczałoby, że jednak coś z nią jest nie tak, a nie chciała przyjąć do wiadomości takiej wiadomości. Dla udowodnienia tej tezy spróbowała wstać, ale wtedy ból stał się nie do zniesienia i całkowicie jej to uniemożliwił.


    Larissa

    OdpowiedzUsuń
  14. [Cieszę się bardzo, że Shay przyciągnęła Twoją uwagę, nawet jeśli zawdzięczam to właśnie owemu smutkowi. Ale spokojnie, panna Johnson nie będzie się nad sobą użalać, czasy lekkiej depresji ma już za sobą i teraz tendencją wzrostową wyróżnia się za to ilość uśmiechu na jej twarzy. Przynajmniej bardzo się dziewczyna stara, by tak było! ;)

    Myślę, że punktem zaczepienia dla Shaylee i intrygującego Matthew mogłyby być próby zespołu. W zależności od tego, gdzie przeprowadzaliby próby, moja pani mogłaby się tam schować, by trochę odpocząć, gdyby po całym dniu kolano dawałoby jej się we znaki. Po jakimś czasie grupa mogłaby zacząć próbę i zamiast się zmyć, moja Shay zostałaby żeby ich wysłuchać, a później, gdyby próbowała się wymknąć, potknęłaby się o jakiś kabel i rozłączyła wzmacniacz, zwracając tym na siebie uwagę.

    Co o tym sądzisz? ]

    Shay.

    OdpowiedzUsuń
  15. [O rany, faktycznie, masz rację, wątek jest tutaj obowiązkowy. <3 Proponuję, żeby wrzucić ich na imprezę kostiumową. Mogą kojarzyć się co najwyżej z widzenia - ot, mijając się na kampusie, podziwiali swoje koszulki, ale nie mieli okazji porozmawiać. A tak, oboje pojawiliby się na jednej zabawie przebrani za Spocka. I zobaczymy, dokąd nas to poniesie. Co Ty na to? :D czy wolisz ustalić jakieś powiązanie?]

    Mickey Hawthorne

    OdpowiedzUsuń
  16. [Impreza na mieście brzmi super. :D Mogę zacząć, ale nie jestem w stanie obiecać terminu, bo właśnie dziś rozpoczęłam majówkę, a plany mam mocno niesprecyzowane. :D]

    Mickey Hawthorne

    OdpowiedzUsuń
  17. [ Jasne, wszystko mi pasuje. Możemy założyć, że aula była dla nich wcześniej przygotowana i Shay próbowała się wymknąć drzwiami na górze i potknęła się o ten nieszczęsny wzmacniacz. ;) Myślę, że lepiej by było dla naszej fabuły gdybym to ja zaczęła i zrobię to zaraz po powrocie do domu. ;) ]

    Shay.

    OdpowiedzUsuń
  18. [Zapraszam na wątek do Michała :)]

    OdpowiedzUsuń
  19. [Jest bosko, naprawdę bosko, Reggie chyba rozpłacze się ze szcześcia w tym oceanarium. To jak, mogę prosić o zaczęcie, tego epickiego bromansu? Chyba, że ja mam, ale to wtedy napisz od czego. ;) c;]

    Reggie

    OdpowiedzUsuń
  20. Ostatnie dni nie były dla niej najprzyjemniejsze. Zawsze zabiegana, teraz miała wrażenie, że doba skurczyła się o drogocenną godzinę i z niczym sie nie zdązy uporać na czas. W lokalnej gazecie redaktorka postanowiła podjąć się szeregu poważnych zmian, a Abi nie do końca była pewna, czy po ich zastosowaniu, nadal znajdzie się tam miejsce dla niej - jedynej stażystki.
    Na wykładach nie uważała, jak zwykle. Jej notatki zdradzały roztargnienie i stres, który ją niezwykle męczył. Ale nie byłaby sobą, gdyby nagle się z wszystkim obnosiła. Uśmiech był jej najlepszą maską i to dopasowaną tak niezwykle, że zastępował prawdziwą twarz. Bo nawet kiedy miała gorszy okres, wciąż była miła, pomocna i nie chciała nigdy nikogo zawieść.
    - Jezusie! - pisnęła zaskoczona, gdy Matty zaszedł ją od tyłu i obróciła się na pięcie w jego strone, by klepnąć go dla upomnienia w ramię. - Kiedys ktoś cię zdzieli za to podkradanie!
    Kiedy tak uroczo ją skomplementował, a później zaczął wypytywać, czy gdzieś się spieszy, czy ma wolną chwilę, uniosła podejrzliwie brew. Ok łatwo ja było zaciekawić, w końcu trochę przesiąknęła atmosferą w gazety, w której pracowała już drugi rok. No i chęć wywęszenia sensacji zawze płynęła w jej żyłach, więc Matty tylko ją rozbawił tym okrężaniem tematu i robieniem podchodów.
    Zatrzymała się przy szafkach i oparła ramieniem o swoją. Zmruzyła powieki, świdrując go uważnie i skinieniem zachęciła do mówienia. Chłopak przypominał teraz fretkę, która jest podekscytowana zabawa, ale nie wie, od czego zacząć swoje wariactwa.
    - No mów szybko, o co chodzi, bo udzieli mi się twoje podrygiwanie w miejscu - ponagliła z smiechem, którego nie mogła już powstrzymać i skupiając się na wprowadzeniu szyfru do kłódki, nadstawiła uszu.
    No dobrze, może i Smith się spieszyła zawsze i wszędzie, ale to nigdy nie było tak, ze nie znajduje czasu dla przyjaciół. Jesli ktoś potrzebował pomocy, rady,miał pytanie, albo jakieś uwagi, z którymi koniecznie musiał się podzielić, zawsze znajdowała kilka chwil, aby wysłuchać zainteresowanego. A teraz ekscytacja chłopaka była widoczna gołym okiem. To tak jakby dostał piorunem i wciąż sypało się z niego mnóstwo iskier.

    Abigail

    OdpowiedzUsuń
  21. Z głośnym sapnięciem pokonała ostatni stopień dzielący ją od najwyższego rzędu i tam przystanęła, by rozmasować sobie kolano. Uciskała wrażliwe miejsce przez materiał jeansów, wykrzywiając twarz w grymasie irytacji. Nie powinna była biegać poprzedniego wieczoru, wiedziała o tym. Noga dokuczała jej już wcześniej, ale nie potrafiła odmówić sobie chociażby tych kilku kilometrów i teraz ponosiła karę za to zaniedbanie. Przez kolejne kilka dni nie będzie nawet mogła pomyśleć o dłuższym spacerze po zajęciach, o joggingu w ogóle nie wspominając.
    — A żeby cię… — urwała nim dokończyła myśl i przechodząc nad kablami zbliżyła się do rzędu siedzeń, by następnie przecisnąć się przez wąski korytarzyk między krzesłami i z ulgą opaść na trzecie z nich.
    Jej wzrok od razu powędrował w kierunku prowizorycznej sceny, którą przygotowano na koncert uniwersyteckiego zespołu. Aula miał dobrą akustykę i łatwy dostęp do nagłośnienia, więc zawsze wybierano ją do organizacji tego typu imprez. Shay nie przyszła tu jednak po to, by zachwycać się technicznymi plusami pomieszczenia… Chciała po prostu odpocząć.
    Skończyła już ostatni wykład, ale w połowie drogi kolano zaczęło jej doskwierać tak mocno, że musiała zaciskać zęby, by nie zacząć przeklinać. Mogła po prostu usiąść na ławce przed budynkiem, ale tam naraziłaby się na ostrzał zaciekawionych spojrzeń, a współczucie było ostatnim, na co miała teraz ochotę. Dlatego postanowiła zaszyć się tutaj i zaczekać aż ból przestanie być tak intensywny.
    Zanim Johnson zdążyła wyciągnąć z torby słuchawki, drzwi przy scenie trzasnęły i do auli wtoczyło się jakieś roześmiane towarzystwo. Mimowolnie skuliła się w sobie i rozejrzała w poszukiwaniu najbliższej drogi ucieczki. Niestety, od wyjścia z Sali dzieliło ją dobre kilka metrów przestrzeni, których w tym momencie nie byłaby w stanie pokonać, nie zwracając na siebie uwagi zespołu.
    — Cholera — wymamrotała i osunęła się po oparciu swojego siedziska, by zniknąć za drewnianą zabudową. Ta decyzja wydała jej się teraz całkiem słuszna, poza tym… Musiała przyznać, że była całkiem ciekawa brzmienia tej grupy i póki miał ku temu okazję, zamierzała się o tym przekonać .


    Shay.

    OdpowiedzUsuń
  22. Mało brakowało, a parsknęłaby śmiechem już przy pierwszym odliczaniu perkusisty. Zakryła usta wierzchem dłoni, a potem jeszcze ją przygryzła w obawie, że to nie wystarczy. Nawet kolejne dźwięki piosenki niosły się po Sali istniało w końcu prawdopodobieństw, że któryś z członków zespołu ją usłyszy, a nie chciała im przerywać. Musiała przyznać, że utwór był dość osobliwy. Nie przypominała sobie, by wcześniej wpadł jej w ucho, a mimo to chwilę później jej stopa podrygiwała już do rytmu wbrew jej woli, jakby znała ją od zawsze. To bardzo dobrze wróżyło.
    Wiedziona zaciekawieniem Johnson ostrożnie chwyciła się drewna i podciągnęła ku górze, by móc wyjrzeć ze swojej kryjówki. Omiotła wzrokiem scenę, poświęcając chwilę każdemu z członków grupy. Przyglądała się im, oceniała i podziwiała. Osobno być może stanowili indywidualne byty, ale razem stanowili żywy, niezwykle zgrany organizm. Była ciekawa od jakiego czasu grają razem w tym składzie. Nie potrafiła sobie przypomnieć czy zawsze widziała ich w komplecie.
    Zaraz jednak melodia urwała się i nieznajomi wdali się w dyskusję, której Shaylee przysłuchiwała się mimowolnie, chłonąc nowe informacje. Faktycznie, nie zwróciła wcześniej uwagi na brak nazwy występujących, zawsze zapowiadano ich jako uczelniany zespół. Skrzywiła się, gdy dotarło do niej jak mało kiedyś dostrzegała poza własnym torem i świeżym powietrzem chłodzącym jej rozgrzaną skórę podczas biegu.
    Ostatecznie jej wzrok przyciągnął najaktywniejszy brunet. No, przynajmniej aktualnie najbardziej gadatliwy z całej grupy. Przymrużyła oczy, obserwując go i chwaląc w myślach łatwość, z jaką obchodził się ze swoim instrumentem. Kiedy grał, wydawało się to łatwe i przyjemne, ale Shay wiedziała, że tak naprawdę potrzeba sporo prac i wysiłku, by osiągnąć w czymś mistrzostwo.
    W końcu jednak zerknęła na zegarek i uznała, że pora wracać do swoich spraw. Nawet jeśli muzyka zespołu ją odprężała musiała zająć się jeszcze kilkoma sprawami, a nie chciała nikomu zawracać niepotrzebnie głowy swoją obecnością. Zebrała więc swoje rzeczy jeszcze w trakcie rwania kolejnego utworu i przesunęła się ostrożnie na koniec rzędu. Kolano już jej nie doskwierało, więc nie przywiązywała szczególnej uwagi do tego jak i gdzie stąpa, tym samym zapominając o kablach od nagłośnienia. Zaczepiła o jeden z nich stopą, kiedy zrobiła krok w kierunku wyjścia ten rozszczepił się przy złączce, tym samym odcinając klawisze od głośników.
    Johnson zaklęła głośno, przykucnęła i połączyła wzmacniacz na nowo, ale nie była już w stanie dłużej ukrywać swojej obecności, więc wyprostowała się i z zażenowaną miną ruszyła po schodach w dół. Skoro i tak ją dostrzegli nie było sensu wymykać się okrężną drogą.
    — Przepraszam, nie chciała wam przerywać — oznajmiła, gdy znalazła się bliżej podwyższenia. — Jesteście świetni! — pochwaliła zgodnie z prawdę i raz jeszcze przyjrzała się członkom zespołu, tym razem większą uwagę poświęcając instrumentom. — Już się zmywam, nie będę przeszkadzać. To się więcej nie powtórzy — obiecała i z racji tego, że Matthew stał najbliżej to właśnie jemu posłała przepraszający uśmiech.


    Shay.

    OdpowiedzUsuń
  23. [Cześć i dzięki za powitanie! :D Jeszcze nie jestem w tej fazie, w której mogę sypać ciekawymi pomysłami na wątki, ale jeśli przypadkiem wpadnę na coś, co pasowałoby do pana muzyka, to z pewnością się odezwę. :)]

    OdpowiedzUsuń
  24. Trening był dobrą rzeczą na koniec meczącego dnia. Kilka godzin wykładów, przynudzania profesorów na temat prawa cywilnego, które sprawiało, że Reggie miał ochotę wyć z rozpaczy. Nic nie dłużyło mu się tak, jak zajęcia. No, może jeszcze przyjęcia w country clubie, które wydawała jego matka. Jednak na hali liczył się tylko on i piłka, i nic więcej nie miało znaczenia. Drużyna była przygotowana na najbliższy mecz ,a trener pochwalił ich, przypominając, że na meczu mają być łowcy talentów. Reggie nawet nie śmiał poświęcać tej myśli większej uwagi. Granie w koszykówkę zawodowo było jednym z jego niespełnionych marzeń. Tak jak studiowanie biologii morskiej. Jednak w oczach jego rodziców obie te rzeczy plasowały się bardzo nisko ii przez myśl im nie przeszło, że ich syn mógłby zajmować się czymś takim. Dlatego Reggie o tym nie myślał. Wziął prysznic, przebrał się i jeszcze chwilę pogadał z chłopakami w szatni, żartując i planując piątkową imprezę. Gdy opuścił halę i wyszedł na dziedziniec, nawet Ne zdążył się dokładnie rozejrzeć, bo stęknął i zatoczył się, zaskoczony nagłym ciężarem, jaki z impetem wpadł na jego plecy. Tylko jedna osoba mogła skakać na niego z zaskoczenia ― Matthew Reeves, na nieszczęście ― jego najlepszy kumpel. Dlatego właśnie nie mógł mu przyłożyć, takie prawo najlepszego przyjaciela. Skrzywił się, gdy ten poczochrał mu włosy, ale prawie od razu się do niego uśmiechnął. Nie widział Matta od jakiś dwudziestu siedmiu godzin i już zaczynało mu go brakować. Rozmowy na messengerze się nie liczyły, chociaż ilość emotek, jaką wysyłał mu Matt była doprawdy zatrważająca. To było chyba jakieś uzależnienie od tej jego irytującej, optymistycznie nastawionej do świata osoby.
    ― Tyłki, to skopiemy w piątek. Ale fakt, zdobyłem dużo punktów dzisiaj ― pochwalił się, zarzucając Matty’emu ramię na kark. ― No, ja liczę, że będziesz darł się najgłośniej. Podobno mają być jacyś łowcy talentów ― dodał z żalem. Uśmiechnął się ciepło i nieco zaskoczony, przyjął od kumpla prezent. Urodziny miał za jakiś czas, a prędzej spodziewałaby się od niego jakiejś imprezy niespodzianki, a nie biżuterii.
    ― Rany, Reeves, nie wiem czy dojrzeliśmy do takich drogich prezentów. Myślisz, że to już ten etap? Co potem, wprowadzisz się do mnie? ― parsknął, niezbyt wprawnie rozwiązując wstążkę pudełka. ― Na twoje urodziny kupię ci… ― ale urwał w połowie, dokładnie przyglądając się dwóm biletom w pudełku. Dwa VIP-owskie bilety do oceanarium. Pod Reggiem ugięły się nogi. Tylko raz był w oceanarium, dawno, dawno temu jako mały dzieciak i z wypiekami na twarzy oglądał cały ten podwodny świat za szybą. Był oczarowany. Ocean zawsze go do siebie ciągnął; nie obawiał się go, przeciwnie ― jego największym marzeniem było zanurzyć się w nim i go dogłębnie badać. Dlatego teraz cieszył się jak dziecko na widok takiego prezentu.
    ― Oceanarium? Naprawdę? Rany! To fantastyczne! Kiedy jedziemy? Na ile? Matko, będę mógł popływać z delfinami? Albo chociaż je pogłaskać? Co, mógłbym? Kurczę, ale czad! I te wszystkie płaszczki i koniki morskie, a wiedziałeś, że pławikonik australijski, potocznie zwany jest smokiem morskim ze względu na swój przedziwny wygląd. Żyje blisko wybrzeży Australii i jest kuzynem konika morskiego. Jest nawet trochę do niego podobny. Z całego ciała wystają mu występki wyglądające jak liście. Pozwala im to wpasować się doskonale w wodorosty albo inne rośliny. Samiczka, podobnie jak u koników, znosi wiele jajek do torby samca. To on jest odpowiedzialny za potomstwo. Zaraz ― zreflektował się. ― Ale chyba nie sprzedałeś nerki, ani nie wystąpiłeś w porno, żeby mi to sprezentować, co? ― spytał podejrzliwie, bo po Matty’m można było spodziewać się wszystkiego.

    bro

    OdpowiedzUsuń
  25. Ten pęd z jakim wyrzucał słowa nie tracąc powietrza w płucach był zadziwiający. Abigail słuchała go i czuła, jak jej mózg spowalnia, rozbija usłyszane zdania na mniejsze części i przewija wszystko ponownie w zwolnionym tempie. Ale usmiechała się cały czas, wodząc ciemnymi tęczówkami od jego oczy, przez nos do ust, które wypuwały potok słów w zastraszającym tempie. Miała ochotę potrząsnąć chłopakiem, żeby się uspokoił i zwolnił, bo zaraz jej tu wybuchnie, ale nie sądziła, aby to zadziałało, więc, gdy powiedział wszystko, co mu w duszy grało, trwało sekundę, nim zareagowała. Mógł pomyslec, że zasnęła z otwartymi oczami przed nim, ale nic z tych rzeczy. Ona analizowała otrzymane informacje.
    -Prócz tego, że kluczowy jest termin tego projektu, w sensie do kiedy masz czas i kiedy macie wystąpić, mozna coś pokombinować... - stwierdziła z namysłem i oparła się ramieniem o swoją szafkę, marszcząc brwi w skupieniu. - Najprościej będzie puścić to z rozgłośni... jak nie zdązymy nic zorganizować, a rozreklamowac mini koncercik nigdy nie jest trudno - wyjaśniła.
    Zaczesała jasne kosmyki za ucho, żeby nie łaskotały jej w policzek i przechyliła głowe, patrząc na Mattyego. Pracowała obecnie nad czyms sporym, angazowała się w działałalność miejską Spokane, ale sama jeszcze raczkowała w tej materii. Nie chciała nic nikomu obiecywać, bo sama nie była pewna, jak się odnajdzie w nowym temacie.
    - No to ile mamy czasu? - to było najwazniejsze. Skoro mieli zrobić projekt, ramy czasowe to były jedyne, które ich ograniczały, a od tego musieli zacząć, by wiedzieć, na jaki rozmach sobie mogą pozwolić.

    Abigail

    OdpowiedzUsuń
  26. Cóż, nie mogę dla nas wymyślić żadnej bazy oprócz tego, że oboje znamy Reginalda i oboje się z nim kolegujemy i mamy się z nim w bardzo dobrych kontaktach. Jako, że Cataleya bywa jednak zaborcza i terytorialna, może by to pokomplikować i założyć, że wcale się nie lubimy? Czy pozytywny muzykolog nie miewa takich odczuć? A może pisze czasem piosenki o tych wrednych, podstępnych żmijach, które kradną mu przyjaciela?

    Cataleya

    OdpowiedzUsuń
  27. [Bardzo się cieszę, że karta Angie wywołuje tak dobre odczucia po jej przeczytaniu, a przynajmniej dla mnie to, co napisałaś, było ogromnym komplementem. Bardzo chętnie również skorzystam z zaproszenia do wspólnego wątku. Obie karty obojga panów mi się bardzo podobają. Tak, przyznaję się, już dużo wcześniej prześledziłam kartę Ethana. Najchętniej zaproponowałabym jakiś trójkąt (bez podtekstów :'D), ponieważ naprawdę nie mogę się zdecydować. Może mała pomoc?]
    Angie Adamson

    OdpowiedzUsuń
  28. [Szczerze? Wow! Genialny pomysł! Tym bardziej że faktycznie myślę, że to by pasowało do ich dwójki. Chociaż szczerze mówiąc, już widzę jak pewnego dnia, pewnie po kilku miesiącach takiej zabawy, Angie naprawdę uznałaby to wszystko za prawdę i chciała wciągnąć Matta w coś porządnego. No cóż, według mnie sam twój zamysł na to, jak ma to wszystko wyglądać, jest super. Więc chyba nie pozostało mi nic innego, jak tylko zapytać o to, kto rozpoczyna wątek?]
    Angie Adamson

    OdpowiedzUsuń
  29. [Oczywiście, że możesz brać. Zresztą wydaje mi się, że taka propozycja bardziej pasowałaby do Matta.
    Nie znam się na romantycznych filmach, no chyba, że oglądnięcie wszystkich części Dzienników Bridget Jones się liczy, ale po kilku minutowych poszukiwaniach wpadłam na pomysł. Niech w kinie odbędzie się jakiś nocny maraton filmowy, gdzie jednym z filmów będzie Dirty Dancing! Cóż za zaskoczenie, prawda? Skoro ja notorycznie wzdycham do pierwszych lepszych scen w tym filmie, to czemu Angie też nie miałaby tego robić! Ale nie wiem co mogłaby wtedy powiedzieć.
    No chyba że masz lepszy pomysł. W każdym razie jestem otwarta na propozycje :D]
    Angie Adamson

    OdpowiedzUsuń
  30. [Aż żałuję, że z Syd takie dziwadło, bo w Matthew można się zakochać. <3 Ja bym to zrobiła. Ale jak najbardziej możemy zrobić z nich znajomych od deski. Syd ciągle ćwiczy triki, które różnie jej wychodzą i uparcie próbuje go czegoś nauczyć.]

    Syd

    OdpowiedzUsuń
  31. Tak mi przyszło do głowy, zeby trochę edytować Twój pomysł. Bo jest bardzo dobry, ale żeby dodać ognia i odrobiny napięcia, to pomyślałam, ze może ugryźć to inaczej. Może nie, że impreza się końćzy, bo wtedy nie ma nic do stracenia, a może, że impreza dopiero sie zaczyna. Już tłumaczę.

    Być może Reginald organizował jakąś imprezę. Miał odebrać Cataleyę i przywieść ją, ale coś sie rozjechało, coś trzeba było ogarnąć w domu, jako koleżeńską przysługę poprosił Matthewa, żeby odebrał Cat. No to jak Reggie prosi to przecież nie można kumplowi odmówić. xD Więc Matthew odbiera Cataleyę. Po drodze mają jeszcze załatwić coś. Może jakiś browar, albo coś takiego niezbędnego na imprezie i... wtedy coś się źle toczy. Nie mogą tego załatwić. Wylało się, samochód się rozkraczył, załatwiają inne, bla bla. Taką typową serię niefortunnych wydarzeń bym zrobiła, której część można odegrać spontanicznie. Co myślisz?

    Cataleya

    OdpowiedzUsuń
  32. W pewnym momencie nieco ją wystraszył. Jak będzie zapominał o oddechu, gdy tak się rozpędzał z przemową, to jej pewnego razu nie dokończy zdania i zemdleje. Czy on w ogóle zdawał sobie sprawę z tego, że po pierwsze nadaje jak nakręcona ruska katarynka, a po drugie bez tlenu to bedzie z nim kiepsko? Ale to było tak urocze, a jego zapał zaraźliwy, że Abi nie miała serca odmawiać. Zresztą nie byłaby tą Abi, którą wszyscy znają, gdyby zostawiła go na lodzie, czy chociażby podesłała do innego studenta reklamy. Miała wrażenie, ze ludzie z jej roku, studiują to , zeby w przyszłości mieć dobry hajs, a ona po prostu to lubiła. Choć kasa wiadomo, zawsze się przyda.
    - Jezu, stop! - zawołała w końcu i położyła mu ręca na ramionach, lekko nim potrząsając. - Rozumiem, że mamy chwilę... więc postaraj się trochę zwolnić - zaśmiała się lekko i wyprostowała się, opierając znó o szafkę. - Mam okienko, więc jak chcesz, chodźmy na jakąś kawę, czy sok do Starbucksa, opowiesz mi jeszcze raz o wszystkim - zaproponowała, przewieszając plecak wygodniej przez ramię.
    Niezaleznie od tego, jakie konkretnie byłyby wymogi projektu, dla Abigail liczyło się to, ze będzie występ. W ciągu miesiąca właśnie miała pomóc w zorganizowaniu jubileuszu odnowy ratusza, chciała rozbudować częśc nieoficjalną po wielu nudnych przemowach prezydenta Spokane i inwestorów miasta o występy artystyczne, angażując lokalnych twórców, ale też studentów. W końcu ludzi z uniwerku to była spora część społeczności miasta. A nawet jeśli Matt i jego kumple mieliby wystąpić drugi raz, a byłaby to szansa pokazać się w większym gronie... chyba by skorzystali, prawda? O tym więc chciała z nim porozmawiać przy ciastku, aczkolwiek pozwoliła, aby powoli i dokłądnie chłopak raz jeszcze naświetlił jej to od swojej strony. A swoją propozycję napisała mu wieczorem mailowo, obiecując, że rozreklamuje jego projekt na zajęcia, ale chętnie też zapowie go i przygotuje widownię, gdyby chcieli zagrać ten utwór, ale może i inny jakiś własny na jubileuszu. O tak, chciała działać z rozmachem!
    Gdy spotkali się po dwóch dniach miała z sobą już dwa rulony wstępnych plakatów. Tak sobie czasami bazgroliła i czasami coś z tego wychodziło, więc zgarniając go z korytarza, zaproponowała, aby poszli na trawkę przed budynkiem jej wydziału.

    Abigail

    OdpowiedzUsuń
  33. Zatrzymała się zgodnie z prośbą, choć był to raczej odruch niż świadomie podjęta decyzja. Zmarszczyła brwi i powiodła spojrzeniem za Matthew, póki ten nie zatrzymał się tuż przed nią. Dopiero wtedy zlustrowała go od stóp do głów, ale raczej nienachalnie – bardziej podejrzliwie, jakby spodziewała się, że chłopak ochrzani ją za przerwanie próby. Była tym bardziej zaskoczona, gdy zaproponował jej, by została i wsłuchała utworu do końca.
    — Ja… — urwała na chwilę i zerknęła przez ramię w kierunku drzwi. Kusiło ją, by odmówić, ale w równym stopniu była ciekawa jakie jeszcze brzmienie mogliby zaoferować, więc ostatecznie westchnęła głośno w ramach kapitulacji. — Okej – mruknęła odwzajemniając uśmiech i zerknęła na resztę zespołu by się upewnić, że i oni nie mają nic przeciwko temu.
    — Nagłośnienie jest w porządku — odpowiedziała zgodnie z prawdą, ale nie była ekspertem w tych sprawach, więc dobrze by było, gdyby Matty i tak sprawdził to później osobiście. Mimo wszystko uścisnęła jego dłoń. — Shay.
    To samo powtórzyła pozostałym członkom grupy, machając im na powitanie. Wyglądało na to, że nie uważają jej wcale za nieproszonego intruza, więc odrobinę jej ulżyło. Zamrugała zaskoczona, gdy Reeves odebrał od niej rzeczy i powstrzymała się od jakiejś uwagi, gdy tylko dotarło do niej, że brunet chciał jej po prostu pomóc. Zajęła więc posłusznie miejsce obok swoich szpargałów i wyciągnęła przed siebie nogę, by korzystając z chwili raz jeszcze odciążyć kolano. Miała się w końcu zrelaksować, prawda?
    — Czaruś — rzuciła za chłopakiem, gdy ten ruszył w kierunku podwyższenia i roześmiała się, kręcąc głową z lekką dezaprobatą. Nie była to jednak w żadnym razie obelga, nie chciała go urazić i coś jej podpowiadało, że Matt wcale nie weźmie tego do siebie.
    Nie spodziewała się, że ten dzień tak się potoczy.


    [Cieszę się, że nowa twarz Shaylee się podoba. Wydaje mi się, że to jakoś tak bardziej oddaje jej charakter, wygląda na nim na trochę bardziej... nieustępliwą. Te oczy takie trochę bardziej doświadczone wyszły - podoba mi się to. ;)]

    Shay.

    OdpowiedzUsuń