ABIGAIL SMITH
urodzona 06.05.1993 w Wilbur ~ absolwentka kierunku Reklamy ~ była członkini Phi Sigma Pi i uczelnianej rozgłośni radiowej ~ pracownik działu rekrutacji i reklamy River Falls University
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Lubi, kiedy całujesz ją z rana w lewe ramię. Wie, że to pierwsze miejsce na jej ciele, które przyciąga twoje usta, tuż obok niewielkiego skupiska drobnych piegów, które pojawiają się wraz z pierwszym słońcem. Może chciałbyś, aby zrobiła sobie tu mały tatuaż, tylko dla ciebie, aby i skóra była naznaczona tobą, jak jej serce? Nic nie stoi na przeszkodzie, aby pokolorowała swoje ciało, w pracy i tak spokojnie to ukryje pod koszulą. Cicho mruczy, gdy budzisz ją szeptem i zapraszasz na gotowe już śniadanie. Żyje ciągle w biegu, więc te drobne gesty z twojej strony, pomagają jej bardziej dbać o siebie. Zawsze wstajesz wcześniej i kładziesz się później, a choć Abi nie należy do śpiochów, czuje się rozkosznie rozleniwiona i aż trudno jej się podnieść z łóżka, które tobą pachnie.
Jest tą samą dziewczyną, którą poznałeś w zeszłym roku. Pełna ambicji, z wielką wyobraźnią i chęcią nabrania wiatru w żagle, pędzi przez życie niczym sztorm. Jest głodna wrażeń, spragniona doświadczeń, ciekawa wszystkiego wokół, jakby codziennie rano nie tylko się budziła ze snu, ale jakby była wręcz wypuszczana na wolność w nowym, nieznanym jej świecie. Wciąż bierze na siebie mnóstwo dodatkowych obowiązków, wciąż deklaruje pomoc innym, wciąż jest aktywna w pracy i poza nią. Nie jest już jednak studentką i wydaje się, że otrzymanie dyplomu i letnie wakacje po ukończeniu uczelni dodały jej skrzydeł, pozwoliły odetchnąć i zebrać nową energię. To kwestia jedynie kilku miesięcy, ale wydaje się pewniejsza siebie, dojrzalsza i gdy na ciebie spogląda, nie możesz pozbyć się wrażenia, że widzi cię całego, prawdziwego takim, jakim jesteś.
Uśmiecha się szerzej, gdy dosięgasz jej czekoladowych tęczówek ponad biurkiem. Znajdując swoje miejsce wśród pracowników Uniwersytetu, nie straciła tej pogody ducha i młodzieńczego wdzięku, którym potrafi ująć za serce niemal każdego. Choć jest obowiązkowa, odpowiedzialna i rzetelna, ma spory apetyt na życie. I na ciebie, bo wydaje się, że najbardziej uskrzydla ją ta miłość, której się nie spodziewała, która jest trudna i która zaczęła się od zakazanego owocu. I właśnie dlatego, gdy dzieje się coś, co ją trapi, polega na tobie i próbuje właśnie w tobie odnaleźć oparcie. Bo ty znasz ją jak nikt i wiesz o wszystkich sekretach, smutkach i troskach, jakie skrywa pod anielską cierpliwością i ciepłym tonem.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Lubi, kiedy całujesz ją z rana w lewe ramię. Wie, że to pierwsze miejsce na jej ciele, które przyciąga twoje usta, tuż obok niewielkiego skupiska drobnych piegów, które pojawiają się wraz z pierwszym słońcem. Może chciałbyś, aby zrobiła sobie tu mały tatuaż, tylko dla ciebie, aby i skóra była naznaczona tobą, jak jej serce? Nic nie stoi na przeszkodzie, aby pokolorowała swoje ciało, w pracy i tak spokojnie to ukryje pod koszulą. Cicho mruczy, gdy budzisz ją szeptem i zapraszasz na gotowe już śniadanie. Żyje ciągle w biegu, więc te drobne gesty z twojej strony, pomagają jej bardziej dbać o siebie. Zawsze wstajesz wcześniej i kładziesz się później, a choć Abi nie należy do śpiochów, czuje się rozkosznie rozleniwiona i aż trudno jej się podnieść z łóżka, które tobą pachnie.
Jest tą samą dziewczyną, którą poznałeś w zeszłym roku. Pełna ambicji, z wielką wyobraźnią i chęcią nabrania wiatru w żagle, pędzi przez życie niczym sztorm. Jest głodna wrażeń, spragniona doświadczeń, ciekawa wszystkiego wokół, jakby codziennie rano nie tylko się budziła ze snu, ale jakby była wręcz wypuszczana na wolność w nowym, nieznanym jej świecie. Wciąż bierze na siebie mnóstwo dodatkowych obowiązków, wciąż deklaruje pomoc innym, wciąż jest aktywna w pracy i poza nią. Nie jest już jednak studentką i wydaje się, że otrzymanie dyplomu i letnie wakacje po ukończeniu uczelni dodały jej skrzydeł, pozwoliły odetchnąć i zebrać nową energię. To kwestia jedynie kilku miesięcy, ale wydaje się pewniejsza siebie, dojrzalsza i gdy na ciebie spogląda, nie możesz pozbyć się wrażenia, że widzi cię całego, prawdziwego takim, jakim jesteś.
Uśmiecha się szerzej, gdy dosięgasz jej czekoladowych tęczówek ponad biurkiem. Znajdując swoje miejsce wśród pracowników Uniwersytetu, nie straciła tej pogody ducha i młodzieńczego wdzięku, którym potrafi ująć za serce niemal każdego. Choć jest obowiązkowa, odpowiedzialna i rzetelna, ma spory apetyt na życie. I na ciebie, bo wydaje się, że najbardziej uskrzydla ją ta miłość, której się nie spodziewała, która jest trudna i która zaczęła się od zakazanego owocu. I właśnie dlatego, gdy dzieje się coś, co ją trapi, polega na tobie i próbuje właśnie w tobie odnaleźć oparcie. Bo ty znasz ją jak nikt i wiesz o wszystkich sekretach, smutkach i troskach, jakie skrywa pod anielską cierpliwością i ciepłym tonem.
O swoich uczuciach nie wiele mógł powiedzieć, bo nadal nie były skonkretyzowane. Wiedział jednak, że nie są już byle czym, bo zasiane wcześniej ziarno przywiązania zaczęło już kiełkować i prawdopodobnie nie będzie mu dane wyrwać się z korzeniami, nawet przy wielkim szarpnięciu. Chodzi o to, że Abigail przestała być dla niego tylko kochanką, z którą można spędzić pikantną noc. Jej osoba zaczęła mieć dla Castora niebagatelne znaczenie, choć nie dlatego, że skrycie wyznała mu swoje uczucia – to on zaczynał je powoli posiadać, nawet, jeśli nie można mówić tu o bezwzględnej miłości aż po grób. Ale to na pewno było coś więcej nad płytki romans, i pomijając własne odczucia, takie same widział w obliczu Smith, która uświadamiała go w przekonaniu, że w jej duszy zapłonęła ta konkretna iskra, nadająca drugiemu człowiekowi głębszą wartość. Nazwanie tej relacji wciąż było trudne, ba! W tej chwili było prawdopodobnie jeszcze trudniejsze, niż w dniu, w którym spotkali się po raz kolejny na wykładach z bezpieczeństwa narodowego, a później ponownie wylądowali w zbliżeniu, które nie powinno mieć miejsca. W porównaniu z ich obecną więzią, zdecydowanie prościej było mówić o sobie: kochankowie i utrzymywać status: to tylko seks. Ale wyszli o krok w przód i tylko seks dawno przestało znajdować odzwierciedlenie w rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńNie spodziewał się, że Abigail zechce zmienić miejsce na łóżko w sypiali, ale nie oponował. Tak właściwie z dziwną dla siebie łatwością doszedł do wniosku, że to stokroć lepsze rozwiązanie, po czym zwinnie podniósł dziewczynę i przeszedł z nią na rękach do sypialni,w której panowało lekkie zaciemnienie przez wzgląd na zasłonięte okna. Abigail wylądowała zaraz na miękkiej pościeli, mając nad sobą ciało Castora, który złączył ich usta w soczystym pocałunku.
— Pokaże ci skrawek Libanu — szepnął, unosząc kącik ust pomiędzy muskaniem jej malinowych warg. Miała już wprawdzie okazje poznać go nie raz w zmysłowym akcie zbliżenia, ale prawda jest taka, że w żyłach Castora płynęła czysta, libańska krew i pomimo narodzin w USA nadal stanowił jednego z przedstawicieli tamtej ludności.
Naprawdę lubił widzieć, że Abigail go potrzebuje, i że z każdym ruchem, muśnięciem ust, dotykiem skóry nagiego ciała, z każdym westchnięciem, łaknie coraz bardziej jego bliskości. On zaś lubił wiedzieć, że ją ma, że jest jego, niemalże w stu procentach, i że przede wszystkim pragnie mu się oddawać, czerpiąc z tego równą przyjemność, co on. Jej piękno było czymś więcej, niż tylko fizycznym zaspokojeniem, ono koiło go także psychicznie. Nawet jeśli wkładał teraz mnóstwo sił, by z każdą pieszczotą doprowadzać ją do szaleństwa, wcale nie czuł się zmęczony, bowiem to zmęczenie z całego z dnia całkowicie ulatywało, jakby ktoś machnął różdżką.
Jedno jest pewne – już długo żadna kobieta nie działała na niego w taki sposób, w jaki działała na niego Abigail Smith.
Dla kogoś takiego jak Castor, który ma wielką potrzebę uporządkowania świata, ludzi i przede wszystkim samego siebie, niedopowiedzenia zawsze będą tworzyły w relacji pewien dystans i nigdy nie pozwolą mu zostać spontaniczne pominięte, czy niezauważone zupełnie tak, jakby nie istniały. I dopóki to coś, co urodziło się między nimi na przestrzeni czasu, nie otrzyma realnego określenia, wciąż będzie dla Castora jedynie dodatkiem do prowadzonej przez nich gry. Tak długo jak na światło dziennie nie wyjrzą odpowiednie słowa (choćby przypadkowo), pozwalające oficjalnie zagiąć pewne bariery, ta relacja nadal pozostanie dla Castora czymś nieskonkretyzowanym i choćby czuł coś więcej, nie da sobie tego wmówić bez potwierdzenia Abigail. Bo Castor może i potrafił kochać, ale racjonalnie – nie romantycznie i tak, jak wrażliwy, rozmarzony idealista, żyjący w świecie uczuć i wyobraźni. Dla niego uczucia mają inny wymiar i nie są tak proste, jak uczucia przeciętnego człowieka, bo nie dość, że dorastał odsunięty od najcieplejszych emocji, jakie powinna była dać mu rodzina szczególnie w okresie dojrzewania, to dodatkowo sam, chcąc tego na własne życzenie, zaprzepaścił w sobie iskrę ckliwości, traktując wszelkie uczucia bardzo po macoszemu i uznając je ponadto za jedną z kluczowych słabości. Dlatego w ich przypadku słowa były ważne, natomiast Castor uważnie analizował te, które padały z ust Abigail, i w odwecie ważył swoje własne, nim opuściły czeluście jego mózgu.
OdpowiedzUsuńBył jednak pewien, że relacja z Abigail wykroczyła już poza pewne granice, tylko kwestią czasu pozostało, jak zacznie być ubierana w słowa, którymi zostanie przypieczętowana.
— Wiele wymagasz, panno Smith — zauważył, gdy zamienili się miejscami i teraz to on leżał plecami na pościeli, po czym uśmiechnął się zaczepnie. — Cały Liban to strasznie dużo — dodał, oplatając dłońmi jej nagie, gładkie plecy, gdy pozbyła się biustonosza. Przysunął jej ciało do własnego i ująwszy jej twarz, oddał się wciągającym pocałunkom, które sprawiały, że jego pragnienie błyskawicznie wzrastało. Lubił się jednak sycić bliskością Abigail, dlatego pozwalał sobie odwlekać kluczowy moment tego zbliżenia i przeciągać grę wstępną, bardziej pobudzając zmysły.
Raptem znów zamienili się pozycjami, na powrót wracając do tego, że to Castor znajdował się nad sylwetką Abigail. Zbliżył wargi do jej szyi, składając tam nęcące pocałunki, aż znalazł się nieopodal jej ucha.
— Jesteś pewna, że chcesz aż tyle? — Zapytał szeptem, zsuwając się niżej, do obojczyka, który ucałował; do mostka, gdzie również pozostawił ślad swoich ust, aż dotarł do piersi, którym poświęcił tyle samo pieszczot.
W tej chwili zdawał sobie już sprawę z istotnej zmiany, jaka nastąpiła w ich relacji, ze względu na całokształt znajomości i tego, co oboje podczas niej doświadczyli. Wiedział, że połączyła ich iskra przywiązania, która nadała tej relacji miano niezwykłej; a szczególnie niezwykłej w castorowym świecie, gdzie o przywiązanie i cień głębszego zainteresowania niebywale trudno. Wiedział, że ta jasnowłosa istotka jest ostatnimi czasy głównym powodem, zaprzątającym jego myśli; że brak jej głosu byłby na dłuższą metę odczuwalny jako dotkliwa pustka, a jakakolwiek jej krzywda wiązałaby się z nagłym wzrostem niepokoju. Nie zaprzeczał już, że Abigail nie ma dla niego znaczenia, bo okłamywałby wtedy sam siebie, a do tego nie byłby zresztą nawet zdolny – ona ma dla niego znaczenie, choć nie wie jeszcze jak wielkie. Wciąż uchyla się, wprawdzie, od szufladkowania tej znajomości w obawie, że zbyt wiele na tym straci, jednak nie mógł nazywać jej przelotnym romansem, bo słowo przelotny nijak nie pasuje do częstotliwości ich spotkań, zaś słowo romans niewiele mia wspólnego z uczuciami, którymi oboje potrafili wzajemnie się obdarzyć, choćby w obliczu takiej chwili, jak ta. To było już coś.
Castor prawdopodobnie nie mógł pokochać Abigail – a raczej tak sobie wmawiał – z tego względu, że nie potrzebował nikogo kochać, ani przeciwnie – nie potrzebował być kochanym. Unikał wszelkich zobowiązań głównie dlatego, że nie byłby w stanie ofiarować komuś siebie, a miłość wymagała poświęceń i dobrze o tym wiedział, mając zapisany na kartach historii kilkuletni, zakończony katastrofą, związek, który wbrew pozorom wiele wniósł do jego życia, chociaż wtenczas był już tylko nic nieznaczącym epizodem. Było to bowiem tak dawno, że zdążył już zapomnieć jak to jest, gdy w otoczeniu istnieje ktoś, dla kogo warto oddychać, podnieść się z łóżka, a następnie żyć – w kluczowym momencie przekroczył bowiem granicę jednostki, dlatego sensem castorowego istnienia było w tej chwili wojsko (cywilne) i to demonom militarnej służby ofiarował siebie w sposób nieodwracalny. Brak własnej rodziny przyjął do wiadomości z dniem, w którym założył na siebie uniform – problem nie leżał zatem po stronie Abigail, której niczego nie brakowało, jeżeli mowa o pożądanych przez Castora cechach charakteru czy wyglądu – odznaczała się wyjątkowością w wielu dziedzinach życia, a ilekroć obdarzała go czymś więcej, niż pożądaniem podczas dzikiego seksu, naprawdę przypominał sobie, jak to dobrze być kimś więcej, niż tylko chwilą zapomnienia – jak dobrze jest być człowiekiem. Problem leżał więc po stronie Castora, który w przeciwieństwie do Abigail niewiele miał do stracenia, bo dom, samochód, pieniądze – te nabyte rzeczy nie miały dla niego żadnego znaczenia, będąc jedynie urozmaiceniem doczesnej wędrówki, które odda potrzebującym, gdy zbliży się do ostatecznej granicy, bo poza tym nie miał już nic. Ale, gdyby miał typować dla Abigail wybranka życia, to siebie wytypowałby jako ostatniego, chociaż relacja z Abigail już dawno straciła miano chwilowej. Zasługiwała jednak na radość, uśmiech, stabilizację i szczęście, czego on – biorąc pod uwagę swój charakter, zawód i podejście do życia – nie mógłby jej prawdopodobnie nigdy dać. Poza tym, czy byłby w stanie spełnić jej wymagania? Abstrahując od zdrady, czy wykorzystania, czyli dwóch czynów, których nie dopuściłby się nawet będąc poddawany torturom (gdyby faktycznie przypieczętowali swoją znajomość oficjalnym słowem), bałby się, że nie nie spełni jej oczekiwań. Że nie podaruje jej wystarczającej ilości czasu, nie zapewni romantycznych wieczorów pod gwiazdami i nie da tyle uczuć, żeby ich ogromem przesłodzić jej życie. Obawiałby się, że będzie niewystarczający.
OdpowiedzUsuńWtenczas nie myślał jednak o przyszłości aż tak dalekiej, bo gdy tylko zatapiał się w bliskości Abigail, cała jego uwaga skupiała się na niej. Na jej gładkim ciele, dotyku, westchnieniach i pocałunkach. Seks z panną Smith nie dość, że uzależniał, to przede wszystkim spełniał całkowicie i przy igraszkach z tą kobietą Castor nie potrzebował już niczego więcej. Przy okazji wcale nie przejmował się tym, co pomyślą sąsiedzi, chociaż zakładał, że jeśli uda im się coś usłyszeć, z pewnością będą posyłać mu na klatce krótkie, acz znaczące uśmiechy. Nie miało to jednak znaczenia, bo teraz jedyne co chciał widzieć, słyszeć i czuć, to melodia z ust Abigail, będąca jednym z idealnych dowodów jej rozkoszy w tańcu dwóch ciał. Chciał szczytować z nią we wspólnym akcie i cieszyć się chwilą, w której oboje dotykali nieba. Bo Abigail z pewnością była dla niego synonimem raju.
Zmiana naczelnych strategii zawsze wiązała się z nadgodzinami, tym bardziej, gdy chodziło o zmiany strategii wykorzystania satelitów aktualnie znajdujących się na orbicie. Była to zmiana wymagająca mnóstwa czasu, więc miniony miesiąc polegał na stałym monitorowaniu pracy satelitów, które przechodziły reorganizację oraz na nadzorowaniu ich dwadzieścia cztery na siedem. Castor większość czasu spędzał w Camp Murray, bo w jednostce był potrzebny bardziej, niż na uniwersytecie, chociaż do Spokane przyjeżdżał zgodnie z harmonogramem, aby pomóc studentom dopiąć ostatnie szczegóły ich prac. Wtedy też, zważywszy na zmęczenie, nocował na miejscu, wolny czas pożytkując również na spotkanie z Abigail, z którą fizycznie nie był w stanie widywać się częściej, niż raz w tygodniu.
OdpowiedzUsuńAle czerwiec zaczął się już o niebo spokojniej. Satelity zostały umiejscowione; niemalże wszyscy studenci złożyli swoje prace w dziekanacie, a wykłady nie były już tak obfite w ilość materiału, jak było na samym początku. Castor miał zatem więcej czasu na własne widzimisię, chociaż gdy studenci zakończą rok, częstotliwość jego przyjazdów do Spokane na pewno zmaleje. Wtedy bardziej będzie angażował się w pracę dla Biura Rozpoznania, właśnie temu poświęcając cały swój etat.
Dziś był jednak tutaj, w River Falls, gdzie zdążywszy skończyć swój wykład, przeszedł do biblioteki w poszukiwaniu informacji o Wunderwaffe, a dokładniej o planach III Rzeszy, dotyczących broni słonecznej i Haunebu, które miały być dodatkowym tematem na następne zajęcia. Nie wiązały się one bezpośrednio z bezpieczeństwem narodowym, aczkolwiek jako projekty naukowe, były ściśle powiązane z tematami, które często porusza Narodowe Biuro Rozpoznania, jako wywiad zajmujące się sprawami rozpoznania strategicznego.
Żeby znaleźć coś więcej ponadto, co już wiedział, musiał udać się na sam koniec wysokich regałów, gdzie spoczywały tomy w dobie obecnej ery zapomniane. Sprawy archiwalne, stare, które teraz poruszali jedynie pasjonaci, bo standardowy program nauczania nie nakazywał ich przekazywania. Niemniej były to kwestie istotne i dzisiaj stale wykorzystywane, więc warto było co nieco napomknąć na wykładach z własnej woli i zestawić obecną technologię z tą, która powstawała w czasach II Wojny Światowej.
Przesunąwszy palcem po grzbietach książek, zatrzymał go na jednej, która dotyczyła poszukiwanego tematu. Wyciągnął tom i przekartkował kilka pierwszych stron, zaraz zaczytując się w kartce, która mówiła o wirnikopłatach o kolistym kształcie i napędzie antygrawitacyjnym. Przesunął spojrzeniem po wyrazach i przewrócił stronę, ściągając nieco brwi w zastanowieniu. Gdy poczuł jak ręce oplatają go w pasie, odruchowo spojrzał przez ramię, choć znany sobie bardzo dobrze głos szybko dał mu do rozumienia, że to Abigail pokusiła się o przekroczenie granic przestrzeni osobistej.
Miał już zapytać co tutaj robi, ale kiedy wspomniała o prezencie od wielbiciela, zamknął książkę, unosząc lekko brew. Powiódł spojrzeniem na kryształek zdobiący skórę jej szyi, który swą delikatnością i kunsztem dodawał ciału ponętności. Kącik castorowych ust uniósł się w górę.
Usuń— Na twojej szyi prezentuje się dobrze — przyznał, wracając uwagą do oczu Abigail. — Ale czy jest wart zatrzymania, to zależy od ciebie — stwierdził jako że to Smith będzie go nosić, więc do niej należała decyzja, czy będzie chciała zdobić nim szyję, czy nie. — Ja bym go zatrzymał — dodał, unosząc usta w uśmiechu. Nie był to w końcu zwykły kamień z pola, który można kupić w sklepie za pięć dolców. Wyglądał na kruszec odpowiednio wydobyty, który nie stracił na wartości podczas ręcznej obróbki.
Przemierzanie korytarzy spokańskiego uniwersytetu w samej bieliźnie, skrytej pod połami letniego płaszcza, z pewnością należało do gestów śmiałych, bo wystarczyłby jakiś głupi wypadek na środku holu, dzięki któremu ciało Smith stałoby się widoczne dla dziesiątek par oczu, które w późniejszym czasie mogłyby nie dać jej tak szybko o tym incydencie zapomnieć. Gdyby coś takiego miało miejsce w towarzystwie Castora, to prawdopodobnie zesłałaby falę niesławy nie tylko na siebie, ale również na niego, na szczęście w bibliotece – przynajmniej na pierwszy rzut oka – nie kręcił się nikt, kto mógłby być świadkiem ewentualnych epizodów z nietypową kreacją Abigail w roli głównej. Niemniej, powód, który skusił ją do przyjścia tutaj niemalże nago, był dość zastanawiający, bo wisiorek nie wymagał odsłonięcia dziewięćdziesięciu procent ciała, żeby być w pełni okazałym, więc w tej grze kryło się coś jeszcze.
OdpowiedzUsuńAle fakt, że Abigail paradowała nago, oprócz intrygi, nie wywołał w Castorze lawiny zazdrości, tak jak i prezent, otrzymany od wielbiciela, bo mimo że on nie chodził nago do pracy, to zdarzało mu się dostawać różne rzeczy od wielu przeróżnych osób, więc z podarunkami (mniej czy bardziej sugerującymi) był obeznany. Poza tym – on nawet nie mógł być zazdrosny. Biorąc pod uwagę tą nadal nieokreśloną więź, która łączyła go z Abigail, miała ona całkowite prawo obdarzać swoimi względami kogoś innego, niż on. Mogła korzystać z życia i szukać prawdziwego uczucia w innych mężczyznach, bo oboje nie obiecywali sobie niczego, co miałoby za zadanie ich ograniczać. Nie było między nimi żadnych zasad, których należałoby przestrzegać, natomiast jedyne reguły z działu czego już nie wypada robić na tym etapie znajomości narzucały im w tej chwili osobiste wartości moralne, a nie poważna rozmowa, bo takowej nawet nie odbyli. Temat ich relacji wciąż wisiał więc w powietrzu, i nawet jeśli Castor czuł niesmak na myśl o tym, że jakiś inny facet mógłby cieszyć się obecnością Smith, to był absolutnie świadomy, że jeśli Abigail właśnie tego zechce – on nie ma nic do gadania. Przecież nie ślubowała mu wierności, z której miałby ją rozliczać.
— To co widzę? Oczywiście, że mi się podoba — odpowiedział, lustrując wzrokiem sylwetkę blondynki, która dla castorowych oczu była w tej chwili jedynym widokiem. A ten mu się podobał bez względu na oprawę, bo ciało Abigail było idealne, nie tylko jako obiekt obserwacji, ale i dotyku.
Przesunąwszy spojrzenie na ustawione rzędy ksiąg, wsunął trzymany w dłoni tom pomiędzy jakieś przypadkowe tytuły. Zrobił to bowiem tylko na chwilę i nie zamierzał zostawić chaosu. Korzystając z wolnych dłoni, ułożył je w talii Abigail i zwinnie przyciągnął ją do siebie, obracając tyłem, by jej plecy kurczowo przylegały do jego torsu. — Ale chętnie przyjrzałbym się temu bliżej — szepnął nieopodal jej ucha.
— Wierzę, że wielbicielowi też się podoba — rzekł, powoli przesuwając swoje dłonie wyżej, z talii w kierunku piersi, delikatnie pobudzając tym gestem także samego siebie.